Wojna na Ukrainie trwa, a rosyjskie bomby spadają na miasta. Cały świat oskarża Putina o zbrodnie wojenne, a warszawiacy solidaryzują się z Ukraińcami. W tej trudnej każdy gest solidarności jest ważny. Tym bardziej szokuje zachowanie patrolu policji, który zatrzymał się, żeby przerwać rozwieszanie ukraińskich symboli narodowych! Zdarzenie miało miejsce w niedzielę. W geście protestu wobec rosyjskiej inwazji ktoś rozwiesił wstążki w barwach Ukrainy. Akcja miała tym mocniejszą wymowę, że wstążki zawisły na ogrodzeniu budynku należącego do Federacji Rosyjskiej.
Bulwersujące sceny nagrała przechodząca akurat obok pani Hanna, która opisała "Super Expressowi" całe zajście. - Około 12:00 przy ulicy Rakowieckiej na Mokotowie zobaczyliśmy Panią, która rozwieszała na płocie internatu szkoły rosyjskiej symboliczne wstążki. Była mniej więcej w 3/4 szerokości płotu, gdy podjechał radiowóz i wysiadła z niego para policjantów. Policjantka zaczęła zdejmować wstążki... ja nagrywałam, bo nie wierzyłam własnym oczom. Zapytałam się czy jej nie wstyd ale wymamrotała coś pod nosem - powiedziała zbulwersowana mieszkanka Warszawy.
Skandaliczne zachowanie policjantki. KSP komentuje zajście
Komentarz do tego szokującego zajścia zamieścił rzecznik Komendy Stołecznej Policji. - Zachowanie funkcjonariuszki, która zdjęła ukraińskie symbole sprzed szkoły przy Ambasadzie Rosji, jest dla komendanta stołecznego Policji nadinsp. Pawła Dzierżaka całkowicie niezrozumiałe i nieakceptowalne; polecił wyjaśnić tę sprawę - poinformował rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak. Na leży więc przypuszczać, że wobec nadgorliwej funkcjonariuszki zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Policja tłumaczy, że robi wszystko, żeby pomóc w trwającym kryzysie. Nadkom. Marczak podkreślił, że tysiące policjantów w Warszawie i w kraju cały czas działa na rzecz bezpieczeństwa i pomaga Ukraińcom. - Zabezpieczamy konwoje, zgromadzenia, obejmujemy opieką uchodźców - powiedział.