Najpierw kradną portfel, potem wyjmują kartę i biegną do najbliższego sklepu zrobić zakupy poniżej 50 złotych, bo wtedy nie trzeba wpisywać na terminalu kodu PIN. O przypadkach takich kradzieży, wielokrotnie pisaliśmy w „Super Expressie”.
Policja co i rusz pokazuje monitoring i szuka osób podejrzanych o korzystanie z cudzych kart płatniczych.
Do walki dołączyli właściciele osiedlowych sklepów. - Wywiesiliśmy kartkę, że terminal ma awarię i nie przyjmuje płatności zbliżeniowych. Wcześniej nie wiedzieliśmy o problemie, ale pewnego dnia przyszła do nas policja i powiedziała, że kilka razy przyjęliśmy płatność od złodziei – tłumaczy pani Irena ze sklepu na Pradze – Północ.
Jej mąż, który razem z nią stoi za ladą, mówi, że to jedyny sposób. - Przecież my nie możemy nikogo legitymować. Nie wiemy, czy karta którą płaci jest jego własnością. Zdarzały się też takie przypadki, że terminal kazał nam zatrzymać kartę. Ale wtedy taki bandyta uciekał. Ja nie mogłem go łapać, bo musiałem pilnować sklepu pełnego klientów. Oni są sprytni i przychodzą gdy jest duża kolejka – podkreśla Tadeusz Śledź. I podsumowuje, że kieszonkowcy najczęściej kupują alkohol i papierosy.