Wydawać by się mogło, że nizinnemu Mazowszu daleko do sportów zimowych. Okazuje się, że jednak nie. Warszawiacy chcieli mieć swoją skocznię i ją zbudowali. "Skarpa" stała na Mokotowie, nieopodal Królikarni, przez ponad pięćdziesiąt lat. Choć budowa była bardzo problematyczna, głownie ze względu na złe podłoże, stołeczny obiekt oddano do użytku dokładnie w 1959 roku. Co ciekawe, była to pierwsza skocznia igielitowa w kraju. Materiał ściągnięto aż z Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Powstała przede wszystkim w celach treningowych. To właśnie tutaj ćwiczył Warszawski Klub Narciarski, jeden z najstarszych tego typu polskich klubów. Skocznię odwiedzali jednak skoczkowie z całego kraju.
Wielkość tego obiektu nie zrobiłaby dzisiaj na nikim większego wrażenia. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtych czasach było zupełnie inaczej. Punkt konstrukcyjny skoczni wynosił 38 metrów, wysokość wieży 35 metrów, a rozbieg miał blisko 56 metrów.
Na "Skarpie" odbyło się też kilka ważniejszych imprez, w tym międzynarodowy Turniej Trzech Skoczni, który Warszawa zorganizowała w latach siedemdziesiątych wraz z Pragą i Budapesztem. Swoje skoki w stolicy oddali m.in. Wojciech Fortuna czy Apoloniusz Tajner. Oficjalny rekord należy do Antoniego Łaciaka, któremu udało się w Warszawie skoczyć na odległość 40,5 metrów.
Polecany artykuł:
Jak to jednak często bywa przy tego typu inwestycjach, zaczęło brakować pieniędzy. Kłopoty finansowe spowodowały, że skocznia zaczęła niszczeć. Także wielkość obiektu stała się w końcu poważnym problemem. W kraju rosła konkurencja i niewielki punkt konstrukcyjny w Warszawie przestał przyciągać skoczków. W roku 1989 podjęto ostateczną decyzję o zamknięciu skoczni.
Wtedy rozpoczął się prawdziwy koniec "Skarpy". Budowla już nie zachwycała, a straszyła. Przez dwadzieścia kolejnych lat stopniowo popadała w ruinę. Zdemontowano część rozbiegu, ściągnięto maty igielitowe. Deski zaczęły niszczeć i sypać się.
Skocznia przestała istnieć wraz z końcem 2010 roku. Obiekt został całkowicie rozebrany i przeszedł do historii.