Wzdłuż wąskich osiedlowych uliczek, krążących wokół bloków stojących pomiędzy ulicami Lewartowskiego i Andersa, stoją setki biało czerwonych słupków. Istny szpaler zamontował Zakład Gospodarowania Nieruchomościami aby ograniczyć parkowanie "na zakazie". - To istna słupkoza - komentowali przechodnie w rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu", którzy pojawili się w piątek na miejscu. Żeby tego było mało, na każdym małym skrzyżowaniu, co kilkanaście metrów, drogowcy ustawili znaki zakazu wjazdu, w dodatku podwójnie, po obu stronach jezdni. - Jednokierunkowe dróżki osiedlowe zostały potraktowane co najmniej jak autostrada - słyszymy od mieszkańców.
Według urzędników taki zabieg był konieczny. - Znaki zakazu ustawiono zgodnie z obowiązującą tam organizacją ruchu, aby zapewnić odpowiednie przestrzeganie przepisów - skomentował w rozmowie z "SE" rzecznik prasowy urzędu dzielnicy Śródmieście Jakub Leduchowski. Zaś patriotyczny szpaler słupków to już sprawa przede wszystkim odbioru śmieci z osiedla. - Śmieciarki nie mogły przecisnąć się w wąskich przesmykach spowodowanych przez źle zaparkowane samochody. Dodatkowo występował też problem z poruszaniem się pieszych po chodnikach - dodał rzecznik.
Skoro jednak już taki, nazwijmy to… nadgorliwy zabieg był konieczny, to dlaczego wybrano biało-czerwony kolor zamiast tradycyjnych czarnych z wizerunkiem Warszawskiej Syrenki? Tym bardziej, że prawie dwa lata temu prezydent miasta wydał rozporządzenie nakazujące wymianę wszystkich „kolorowych” słupków na czarne. - Odpowiedź jest prosta. Montaż słupków odbył się jeszcze przed wydaniem takiego rozporządzenia. Dokładnie siedem lat temu - podsumował Jakub Leduchowski.