- To rozbój w biały dzień - stwierdza krótko Anna Krygier (55 l.), prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Waszyngtona", która zarządza 30 dużymi budynkami. Po sobotnim artykule "Super Expressu", w którym podaliśmy proponowane przez Ratusz stawki za wywóz śmieci, usiadła z kalkulatorem, by sprawdzić, ile będzie musiała płacić za odbiór odpadów ze swojego osiedla. Z wrażenia nie przespała nocy. Wkrótce bezsenne noce czekają też mieszkańców jej spółdzielni. Zresztą nie tylko tej, bo w większości wspólnot i spółdzielni może być trzy razy drożej!
Liczby nie kłamią. SM "Waszyngtona" za wywóz śmieci płaci dziś co miesiąc 38,3 tys. zł, średnio 10 zł na osobę. Mieszka w niej 3770 osób, które zajmują 2259 lokali o powierzchni 102 288 mkw. Od 1 lipca, gdy w życie wejdą nowe przepisy, opłata dla całej spółdzielni poszybuje do 81,8 tys. zł w przypadku stawki liczonej od powierzchni lub do aż 101,6 tys. zł za liczbę gospodarstw. - Przecież to szokujące kwoty! - mówi załamana prezes Anna Krygier. - Dziś za 38 tys. firma dostarcza nam pojemniki, dwa razy w tygodniu je opróżnia, odbiera odpady gabarytowe, wywozi liście, daje nawet pojemniki z piaskiem i solą. Płacimy kilkakrotnie mniej i jest czysto, choć podrzucają nam też odpady z sąsiednich działek - mówi pani prezes.
Wzrost kosztów wywozu śmieci, za który spółdzielnie i wspólnoty płacić będą miastu, w oczywisty sposób przełożą się na podwyżki dla lokatorów. - Mieszkańcy tego nie zrozumieją i ja tego nie rozumiem. Widać, że urzędnicy nie są tak blisko ludzi jak my i chyba nie wiedzą, jak się żyje w tym mieście - mówi prezes Krygier.