Śmieci warszawiaków odbierane są przez firmę MPO, Lekaro, Byś, Pre Zero, Partner i Remondis. Przez lata firma obsługująca daną dzielnice była wybierana na zasadzie przetargu, jednak Warszawa zapowiedziała, że od tego roku śmieci Bemowa, Białołęki, Mokotowa, Ochoty, Śródmieścia, Targówka, Ursusa, Włoch i Woli, będą odbierane przez MPO, a przetargu nie będzie. Konkurencja postanowiła zaprotestować. W piątek (8 kwietnia) odbyła się rozprawa przed Krajową Izbą Odwoławczą.
Kwota jaką miasto miałoby przeznaczyć na odbiór śmieci z dziewięciu dzielnic to ponad 970 mln zł. - Nie rozumiemy dlaczego kwota jest aż tak wysoka. Dla przykładu, firma Partner byłaby w stanie zrealizować to zadanie za około 70 proc tej sumy - mówi stanowczo Katarzyna Skiba Kuraszkiewicz, pełnomocnik Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Polecany artykuł:
Konkurencja wskazuje także, że miasto nie ma realnego wpływu na decyzje podejmowane w MPO. - W świetle prawa spółka MPO jest całkowicie autonomiczna i organem podejmującym wszelkie decyzje nie jest prezydent Warszawy, ale zarząd spółki. Oznacza to tyle, że spółka posiada całkowitą dowolność w realizacji zadań oraz ich wycenie, przez co ceny mogą być wygórowane - ostrzega Piotr Birkowski, reprezentujący firmę Remondis.
Firmy grzmią także o zagrożeniu, jakie ciągnie za sobą ograniczenie wolnorynkowej gospodarki. - Taka decyzja miasta wykreuje bardzo niebezpieczną sytuację. Gdy konkurencja wygaśnie, to powstanie monopol, a to zawsze ciągnie za sobą wzrost kosztów dla mieszkańców - mówi Jarosław Jerzykowski, reprezentujący firmę Jarper.