Od początku maja w całej stolicy zbierane są deklaracje dotyczące wywozu i segregacji odpadów. Wypełniło je i oddało już kilkanaście tysięcy warszawiaków. Dotyczą one jednak narzuconych na początku roku stawek, a te niebawem mogą się zmienić. Chodzi o właścicieli domów jednorodzinnych. Niedawno urzędnicy po licznych protestach mieszkańców w końcu poszli im na rękę i obniżyli opłaty. Teraz jedna osoba w domu zapłaci za segregowane śmieci 44,50 zł zamiast 89 zł (lub 62,30 za śmieci niesegregowane), a dwie osoby - 68 zł (lub 95,20 zł za śmieci niesegregowane). Stawka dla rodzin trzyosobowych i większych się nie zmieni. Zmiany wyjdą na korzyść mieszkańcom, ale ci są mocno zdezorientowani i źli, bo może się okazać, że będą musieli całą papierkową robotę wykonać jeszcze raz. - Jest bardzo duża szansa, że 23 maja Rada Warszawy przychyli się do pomysłu nowych, mniejszych stawek za wywóz odpadów z domów jednorodzinnych na terenie miasta. Jeśli tak się stanie, ich mieszkańcy będą musieli złożyć nową deklarację - przyznaje Agnieszka Kłąb z Ratusza.
>>>>>>> Warszawa: Badacze wrócili na Powązki
Problem jednak w tym, że termin składania deklaracji upływa 31 maja, czyli 5 dni roboczych później. A to oznacza totalny chaos informacyjny i gigantyczne kolejki w urzędach. - Jeżeli te zmiany wejdą w życie, będziemy informować o tym mieszkańców. Postaramy się również o wydłużenie terminu składania dokumentów - zapewnia rzeczniczka.
To jednak nie koniec zamieszania. Prywatne firmy śmieciarskie zaczynają się odwoływać od warunków przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów w stolicy, bo według nich są one tak rozpisane, żeby wygrało MPO. Sprawa rozstrzygnie się pod koniec maja. - Mam nadzieję, że przez ten cały bałagan nie okaże się, że od 1 lipca zginiemy pod tonami odpadków, bo nie będzie miał ich kto wywozić - mówi Zbigniew Dąbrowski (61 l.) z Białołęki.