4,5-letni Leon znaleziony w płytkim grobie. Co się wydarzyło?
Zaginięcie 4,5-latka 21 października zgłosiła 63-letnia prababcia chłopca, ponieważ od kwietnia nie widziała swojego prawnuka. Wizyty Karoliny W. (19 l.) i Damiana G. (19 l.) bez Leona mocno zaniepokoiły kobietę, dlatego postanowiła zgłosić to odpowiednim służbom. Od tego czasu trwały intensywne poszukiwania chłopca, w których brali udział policjanci z Komendy Stołecznej Policji, Mińska Mazowieckiego, Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu oraz komendy z Garwolina. Przełom w sprawie nastąpił w środę, 26 października. To wtedy o godz. 5:40 w miejscowości Ruda Talubska natrafiono na zakopane ciało 4,5-letniego Leona. Chłopiec był zawinięty w koc. Dzień przed makabrycznym odkryciem zatrzymano matkę chłopca, Karolinę W. (19 l.) i jej partnera, Damiana G. (19 l.), który przyznał się do zakopania zwłok 4,5-latka. Oboje w Prokuraturze Okręgowej w Siedlcach usłyszeli już zarzut zabójstwa. Dziś, 27 października, odbędzie się sekcja zwłok dziecka, która da odpowiedź na pytanie, jak i kiedy doszło do śmierci 4,5-latka. - Liczymy na to, że sekcja zwłok odpowie na pytanie, kiedy doszło do zgonu dziecka, jakie i czy w ogóle są jakieś obrażenia na ciele dziecka, oraz co było przyczyną, czyli w jakim mechanizmie doszło do zgonu dziecka - podkreślał prokurator Czyżewski z siedleckiej prokuratury. Warto dodać, że zatrzymana Karolina W. ma jeszcze jedno, niespełna roczne dziecko i obecnie jest w ciąży.
Sąsiadka: "To była miła, zadbana dziewczyna, zawsze mówiła "dzień dobry"
Na miejscu tej potwornej zbrodni byli reporterzy "SE", którym udało się porozmawiać z sąsiadką zatrzymanej pary. Kobieta mieszka na przeciwko domu, który wynajmowali od maja Karolina W. i Damian G. Pani Katarzyna była też świadkiem akcji służb na miejscu, kiedy znaleziono zakopane zwłoki 4,5-latka. Pamięta to doskonale, bo bardzo wczesnym rankiem obudziło ją silne światło z radiowozów.
- Przyjechał duży samochód, światła były, zaraz za tą bramą. To było na posesji, tuż koło domu. Mnie się to nie mieści w głowie, bo kobieta, która wychowuje 4,5-letnie dziecko i kiedy cokolwiek mu się dzieje, to pierwsze co robi jako matka, to dzwoni na pogotowie, żeby ratować dziecko, a nie, żeby je uśmiercić, czy coś w tym stylu. Nie zauważyłam nic podejrzanego, dzieci chodziły schludnie ubrane, ona też była ładnie ubrana, czysta, miła, sympatyczna, zawsze „dzień dobry” mówiła, także ja nic złego nie zauważyłam w tej rodzinie. Ona zawsze chodziła z wózeczkiem, a drugie, starsze dziecko, czyli Leoś, obok. Oni tu mieszkali kilka miesięcy, wynajmowali. Nic złego na ich temat nie słyszałam nawet w osiedlowych sklepach. Ostatnim razem widziałam ich kilka tygodni temu, już jakiś czas w ogóle jej nie widywałam. Takie rzeczy nie powinny w ogóle się wydarzyć – mówi w rozmowie z „Super Expressem” sąsiadka, pani Katarzyna (52 l.)