Warszawa. Nie żyje 14-latek. Kierowca busa twierdzi, że nie zauważył potrącenia
Do tragedii doszło w piątek 3 stycznia. Po godzinie 17 na oznakowanym przejściu dla pieszych (skrzyżowanie ulic Ordona i Jana Kazimierza) 14-letni chłopak został potrącony przez kierowcę białego busa. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku bez udzielenia pomocy poszkodowanemu. Nastolatek zmarł w szpitalu.
Po intensywnych poszukiwaniach stołeczni policjanci odnaleźli podejrzanego w sobotę wieczorem. Był pijany. Ustalono, że po zdarzeniu ukrył pojazd i spożywał alkohol z członkiem rodziny.
Wiadomo, że mężczyzna miał na swoim koncie liczne konflikty z prawem, w tym w 2023 r. otrzymał trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów. W niedzielę mężczyzna został doprowadzony na przesłuchanie w prokuraturze. Twierdzi, że nie zauważył potrącenia nastolatka.
- Słyszał głuche uderzenie, ale nie zinterpretował tego jako potrącenie człowieka. Nie był rozbity przód tego auta, było tylko uszkodzone lusterko, ale on nie widział tego uszkodzenia, tak twierdził. Odjechał kilkaset metrów dalej na pobliską stację benzynową. Po pewnym czasie zorientował się, że coś się wydarzyło. Podejrzany wywnioskował to po dużej ilości świateł policyjnych. Wtedy zaczęło do niego dochodzić, że coś się mogło wydarzyć - przekazał podczas briefingu prasowego prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wniosek o tymczasowe aresztowanie
W poniedziałek miało odbyć się przesłuchanie matki chłopca, jednak ze względu na zły stan psychiczny zdecydowano o przeprowadzeniu czynności w innym terminie.
Prokuratura skierowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Decyzja zostanie podjęta dzisiaj (7 stycznia). 43-latek usłyszał zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku w ruchu drogowym, powiązanego z ucieczką z miejsca zdarzenia oraz naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.