Płomienie pojawił się w mieszkaniu na parterze. - Jęzory ognia dosłownie pochłonęły cały dom. Ledwo uszedłem z życiem, zanim runął dach - mówi Jerzy Biały (70 l.), mieszkaniec willi. Strażacy ewakuowali mieszkańców. Zaczadziały mężczyzna trafił do szpitala w Warszawie. Ratownicy mieli bardzo trudne zadanie, bo drewniane deski żarzyły się głęboko pod tynkiem. W zgliszczach strażacy znaleźli zwęglone ciało Małgorzaty D. (52 l.), u której wybuchł pożar. Na razie nie wiadomo, co było jego przyczyną. Trwa śledztwo prokuratorskie.
Według lokatorów winna jest ich sąsiadka, która nie wylewała za kołnierz. - Parę miesięcy temu odłączyli jej prąd i dlatego paliła świeczki. Pewnie zasnęła z papierosem i przez to spłonął nasz dom - mówi jedna z lokatorek.
Pozbawieni dachu nad głową pogorzelcy zostali ulokowani w budynku dawnego przedszkola w Świdrze. Część z nich znalazła schronienie u rodzin. Jedzenie i ubranie zapewniło im starostwo powiatowe.