- Na lotnisku w Warszawie pilot poinformował, że nie możemy wystartować, bo na pokładzie znajdują się osoby, które powinny zostać objęte kwarantanną. Informacja wzbudzała oczywisty niepokój pasażerów. Ludzi zmroziło. Po chwili trzy panie opuściły samolot - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą Roman Bieda, radca prawny, który leciał tym samolotem.
Okazało się, że stewardessy poinformowały pasażerów, że te kobiety leciały wcześniej z osobami u których podejrzewano zarażenie koronawirusem. Chodziło o lot z Dubaju, którym wracali polscy studenci z Wuhan (CZYTAJ WIĘCEJ O TYM TUTAJ). Załoga jednak twierdziła, że nie istnieje żadne ryzyko dla pozostałych pasażerów.
Po przylocie do Krakowa pasażerowie musieli wypełnić Kartę Lokalizacji Pasażera. - Mimo pytań nie zostały nam przekazane jednak żadne informacje co do dalszego postępowania, ryzyka zakażenia czy objawów chorobowych, na które mielibyśmy zwrócić uwagę -podsumował czytelnik Gazety Wyborczej.