Olga z rodziną niedługo przed wypadkiem przeprowadziła się do Warszawy z Garwolina. Pokochali Park Praski. Spędzali tam dużo czasu, mieli ulubioną ławeczkę. To właśnie na nią 20 sierpnia ubiegłego roku zwalił się gigantyczny klon. Kobieta doznała poważnych obrażeń głowy i kręgosłupa, miała też otwarte złamanie nogi. Przez kilka dni była w śpiączce. Kiedy odzyskała przytomność jej córeczka Liliana już nie żyła. Zmarła trzy dni po wypadku. Partner kobiety też trafił do szpitala. Spędził tam ponad tydzień.
Według prokuratury tragedii można było uniknąć. Drzewo było zainfekowane pasożytem, wystarczyło prawidłowo nadzorować pielęgnacje roślin w parku i zakwalifikować to drzewo do wycinki. Teraz - niespełna rok po tym tragicznym wypadku - troje urzędników usłyszało zarzuty zaniedbań i nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia zdrowia i życia. Parkiem Praskim opiekuje się Zarząd Zieleni Miejskiej. Codziennie monitoruje go zewnętrzna firma, z którą miasto podpisało umowę, by zajmowała się ogrodem. Urzędnicy bywają tam raz, dwa razy w tygodniu. - Zarzuty postawiliśmy dwóm urzędniczkom. To starszy specjalista i główny specjalista do spraw ogrodnictwa. Zarzucono im, jako funkcjonariuszom publicznym, nieumyślne niedopełnienie obowiązków służbowych polegające na braku prawidłowego nadzoru nad powierzonym Parkiem Praskim. A wskutek tego nieumyślnie spowodowano śmierć dziecka oraz ciężki uszczerbek na zdrowiu jego matki i uszczerbek na zdrowiu ojca – wylicza prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga
Urzędniczkom grozi 5 lat więzienia. Nie przyznały się i odmówiły składania wyjaśnień. W sprawie podejrzany jest również były dyrektor Zarządu Zieleni Marek Piwowarski (zgodził się na podanie nazwiska). Odpowie za brak nadzoru i niedopełnienie obowiązków. - On złożył wyjaśnienia, z których wynikało, że sprawowany przez niego nadzór był prawidłowy – informuje prokurator. - Jest mi bardzo przykro z powodu tego wypadku. To jest to co mogę dziś powiedzieć. Do innych kwestii ustosunkuję się gdy zapoznam się z aktami sprawy – mówi Marek Piwowarski "Super Expressowi".