Za ladą sklepu u zbiegu Dolnej i Piaseczyńskiej siedzi młoda kobieta. Na szklanej wystawce wyeksponowane są nasiona zapakowane w foliowe paczki. Ich sprzedaż nie jest w Polsce zakazana. Ale uprawa wręcz przeciwnie.
- Jedni kupują po dziesięć, inni biorą jedno. Mamy różnych kupujących – mówi sprzedawczyni. Do wyboru jest kilka odmian. Amnesia i Critical to najpopularniejsze, ale chętni mogą zamówić jeszcze np. Chocoloco. - Ile z tego wyrośnie? – pytam. - Nie umiem odpowiedzieć. To jest tylko i wyłącznie kolekcjonerskie. Więcej informacji udzielić nie mogę, bo to zakazane – zastrzega kobieta.
Jedno nasiono kosztuje 30 zł, trzy – siedemdziesiąt, pięć – 110 zł, a dziesięć – 200 zł. Sprzedaż odbywa się „legalnie” - jest kasa fiskalna.
Ale już uprawa konopi jest nielegalna. Kto zatem sprawdzi, czy kupujący nie wsadzi tych nasion do doniczki? - Nie widziałem, żeby nasi uczniowie tam wchodzili, ale tego wykluczyć się nie da. Informowaliśmy straż miejską o problemie, ale nie mogą z tym nic zrobić, bo sklep działa legalnie – tłumaczy Bogdan Sekinda dyrektor liceum im. S. Banacha, obok którego znajduje się kiosk. Sprawę zna też stołeczna policja.
- Monitorujemy miejsca, w których prawo może być złamane. Posiadanie oraz sprzedaż nasion marihuany nie są zakazane. Należy jednak pamiętać, że od posiadania nasion do ich wysiewu jest już krótka droga, a uprawa konopi, innych niż włókniste jest przestępstwem i w tym przypadku należy spodziewać się wizyty policjantów zwalczających przestępczość narkotykową – przestrzega nadkom. Sylwester Marczak rzecznik komendanta stołecznego.