Po otwarciu drzwi samochodu uderza w nos duszący smród. Pracownicy MPO, którzy spędzają tam wiele godzin codziennie, już go nie odczuwają. Kwaśny odór unosi się też nad przykrytymi plandekami pryzmami powstającego kompostu. Część śmierdzącej cieczy wycieka jednak na plac. Zgodnie z najnowszymi zaleceniami prezesa MPO będzie on teraz regularnie zmywany, by ograniczyć źródło smrodu. Innego rodzaju odór panuje w gigantycznej hali rozładunku śmieci. Ciężarówki zrzucają przywiezione z miasta odpady, które trafiają na sita i rozdrabniarki, po czym jadą do Ostrołęki, by zamienić się w paliwo alternatywne. Ale dwa metry od zamkniętego hangaru nie czuć już nic.
Śmierdzi z kompostowni z Radiowa
Zespół ekspertów z Politechniki Warszawskiej bada od kilku miesięcy, dlaczego smród z kompostowni - jak twierdzą okoliczni mieszkańcy - intensywniej czuć kilka kilometrów dalej, przy ich domach, niż w samym zakładzie. - Mamy nadzieję, że dostaniemy precyzyjne wytyczne - liczy prezes MPO Krzysztof Bałanda. Ale i tak trwające od roku protesty mieszkańców odniosły skutek. Jeszcze rok temu szefowie MPO przekonywali, że kompostownia nie śmierdzi. Dziś prezes zapowiada, że w ciągu 4-5 lat zakład wyniesie się z Bielan na poligon do Zielonki. Przedstawia też szczegółowy harmonogram działań ograniczających smród. Powstać mają ekrany, zmieniające ruch powietrza tak, by smród nie dochodził w kierunku ul. Arkuszowej.
Na pytanie, czy jest w stanie zagwarantować, że kompostownia dziś nie truje, prezes Bałanda odpowiada: - Ludzie pracują tam po 30 lat i nie wyrasta im trzecia ręka ani druga głowa. Więc raczej nic złego się nie dzieje.
Sama prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zgodziła się w końcu osobiście porozmawiać z protestującymi z Radiowa. Spotkanie 23 października. - Magia wyborów działa! - komentuje Bogdan Bajak z Czystego Radiowa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail