Radny jechał z żoną do domu na Białołęce, gdy przy Lasku Bielańskim na drodze stanęło mu ogromne zwierzę.
- Szczęście, że jechałem środkowym pasem. Gdy zobaczyłem dzika wychodzącego na środek jezdni, udało mi się w ostatniej chwili skręcić w lewo. Odbił mi się o prawe drzwi auta, przetoczył po masce i uciekł. Nie chcę myśleć, co by było, gdybym miał słabszy refleks i zderzyłbym się z tym odyńcem centralnie. Ważył chyba ze sto kilogramów - opowiada Sebastian Wierzbicki. Jemu i żonie nic się nie stało. Ucierpiał samochód - zdarty lakier, do wymiany prawe drzwi i błotnik.
Odyniec najwyraźniej również przeżył zderzenie, bo leśnicy nie dostali dotąd sygnału o martwym zwierzęciu w Lasku Bielańskim i okolicach.
Zobacz też: Przemysław Babiarz zderzył się z dzikiem
Policja nie prowadzi statystyk wypadków z udziałem dzikich zwierząt. - To się zdarza. Nie da się tego uniknąć. Na Wisłostradzie na tym odcinku są znaki ostrzegające przed dzikimi zwierzętami. Na autostradach są siatki zabezpieczające. Reszta zależy już od ostrożności kierowcy - mówi Edyta Adamus z Komendy Stołecznej Policji.
Jednak w Lasach Miejskich słyszymy, że dziki zaczynają być poważnym problemem stolicy. W ciągu pięciu lat ich liczba wzrosła trzykrotnie! Rozpleniły się szczególnie na Bielanach, Białołęce czy we Włochach. Coraz częściej pojawiają się na ruchliwych jezdniach, wyłażą na płytę lotniska na Okęciu, w ubiegłym roku locha z małymi przyszła "na żołędzie" pod Stadion Narodowy. - Warszawa dla dzików to azyl. One uczą się tu żyć, przyzwyczajają się do ruchu ulicznego. W tym roku było blisko 300 kolizji z udziałem dużych dzikich zwierząt. Najczęściej w takich sytuacjach giną sarny - mówi nam Józef Mierzwiński, łowczy Lasów Miejskich.
W ubiegłym roku było bardzo dużo zdarzeń z udziałem łosi. Rok 2013 pod tym względem należy zdecydowanie do dzików.