Dramatyczne chwile na warszawskiej Ochocie
Było o włos od kolejnej ludzkiej tragedii. W czwartkowy ranek około godz. 9:45 na ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku utworzył się ogromny korek. W tym miejscu i o tej godzinie to nic nowego. Jednak tego dnia gigantyczny zator na ulicy mógł doprowadzić do najgorszego. Jednym z samochodów jechała bowiem 55-letnia kobieta, która dostała udaru. W tej sytuacji każda minuta była na miarę złota.
Straż Miejska ruszyła do akcji
Po skończonej interwencji obok strażników miejskich zatrzymał się biały Fiat 500. Wysiadł z niego mężczyzna, który desperacko prosił o pomoc. - Moja żona ma chyba udar. Błagam, pomóżcie nam dostać się szybko do szpitala - apelował do strażników. Ci bez chwili wahania się ruszyli z pomocą. Polecili mężczyźnie, by jechał za nimi. Gdy włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe w radiowozie, samochody ruszyły przeciwległym pasem w stronę ul. Grójeckiej. Po chwili dotarli przed wejście oddziału ratunkowego szpitala przy ul. Banacha.
Pomoc udzielona na czas
Mężczyzna natychmiast pobiegł po pomoc medyczną, z kolei strażnicy pomogli wysiąść z samochodu 55-latce. Kobieta narzekała, że traci czucie w nodze i ręce, a po jej ruchach widać było, że ma niedowład lewej strony ciała. Pielęgniarka z ratownikiem szybko podstawili wózek i zabrali pacjentkę do szpitala. Niespełna 10 minut po rozpoczęciu interwencji przez strażników miejskich 55-latka znalazła się pod opieką personelu szpitala. Ich szybka reakcja uchroniła kobietę przed najgorszym. - Pozostaje nam tylko życzyć tej pani szybkiego powrotu do zdrowia. Mamy nadzieję, że nasza pomoc choć trochę się do tego przyczyni - powiedział po interwencji funkcjonariusz, który prowadził radiowóz.