- Straciliśmy wszystko - mówi ze łzami w oczach pani Urszula. Dramat rozegrał się po godz. 11. To właśnie wtedy stołeczni strażacy zaczęli dostawać informacje o pożarze domu przy ul. Koralowej. Mieszkali w nim państwo Urszula i Wojciech wraz z córką Kasią (10 l.), niepełnosprawnym synem Rafałem (24 l.) i Michałem (21 l.).
- Gdy zobaczyłem płomienie, krzyknąłem do rodziny: "Uciekajcie!". Zdążyłem złapać tylko psa - mówi pan Wojciech.
Zanim przyjechała straż pożarna, pogotowie zabrało 21-letnią narzeczoną ich syna, która była u niego w odwiedzinach. Przebywała na parterze domu, a pożar wybuchł w piwnicy. Poparzona kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala.
3 godziny walczyli z żywiołem. - To była trudna akcja, bo ogień szybko się rozprzestrzeniał i mógł zająć kolejne budynki. Podczas dogaszania w środku znaleźliśmy drugiego psa państwa Nowickich. Niestety, zwierzę nie przeżyło - mówi Artur Laudy ze stołecznej straży pożarnej.
Dom, który w ubiegłym roku pan Wojciech wyremontował własnymi siłami, jest kompletnie zniszczony. Spłonęły ubrania, meble, sprzęt elektroniczny. Wyleciały okna i zarwała się podłoga. Nie wiadomo, co dokładnie było przyczyną pojawienia się ognia. - Zostaliśmy z niczym. Nie mamy gdzie mieszkać - mówi pani Urszula.
Jeżeli ktokolwiek jest w stanie pomóc rodzinie, prosimy o e-maila na adres: [email protected] z tytułem "Rodzina Nowickich" lub telefon pod nr. 22 515-91-76. Potrzebne jest dosłownie wszystko m.in. materiały budowlane.