Za to Kaczyński, minimalnie, ale wygrał z Komorowskim na Mazowszu, zdobywając 50,58 proc. głosów.
Największą przewagę w Warszawie kandydat PO miał na Ursynowie, gdzie otrzymał 71,08 proc., a lider Prawa i Sprawiedliwości tylko 28,92 proc.
Elektorat PO zmobilizował się licznie na Ursynowie, Wilanowie, Białołęce i Mokotowie, gdzie przewaga Komorowskiego wahała się od 42 do 35 proc. Zwolennicy marszałka Sejmu przychodzili głosować całymi rodzinami. Tak było w komisji wyborczej przy ul. Fabrycznej w Śródmieściu, gdzie swój obywatelski obowiązek wypełniali pan Paweł Nowowiejski (78 l.) i jego żona Lucyna (70 l.). Bez wahania wybrali Bronisława Komorowskiego.
Najmniejszą przewagę kandydat PO miał na Pradze-Północ. Tu jego przewaga wynosiła tylko 11 proc., choć była i tak dużo wyższa niż w skali całego kraju. - Głosowałam na moją miłość, czyli Jarosława Kaczyńskiego - wyznaje Ewa Wąsowicz (68 l.). - Jestem z patriotycznej rodziny i nie mogłam postąpić inaczej. Poza tym boję się, że Platforma przejmie całą władzę w państwie - dodaje.
Wśród głosujących znaleźli się też tacy jak Joanna Pilarowska (25 l.), która oddała głos nieważny. - Żaden z kandydatów mi się nie podobał, więc na karcie zakreśliłam obu - mówi.