- Dopełniliśmy starań żeby nie doszło do eskalacji. Przewidywaliśmy że Marsz Niepodległości zostanie wykorzystany do prowokacji. W czasie strajków kobiet, gdzie dochodziło do profanacji świątyni, pomników, ataków na obrońców kościoła i lała się krew policja nie podejmowała żadnych działań. Jednym daje się ochronę, a innych bije, pałuje i gazuje - powiedział Robert Bąkiewicz. prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
To ONI mogli podpalić mieszkanie na Marszu Niepodległości. Policja publikuje WIZERUNKI [GALERIA]
Zdaniem organizatorów to policja odpowiada za zamieszki, które miały miejsce podczas marszu. Nie było konieczności interwencji na błoniach Stadionu Narodowego. Policjanci mieli atakować już rozchodzący się tłum. - Policja była bardzo agresywna. Jestem świadkiem tego jak zachowywała się na błoniach. Nie było potrzeby zaogniania konfliktu - dodał Bąkiewicz. Jak twierdzi policjanci okrążała już rozchodzący się tłum i ścigali osoby, które wcześniej paliły race. Funkcjonariusze nie wyrazili też zgody na wjazd pojazdu technicznego z głośnikami, z których organizatorzy mieli nawoływać do rozejścia się uczestników.
Warszawa jak po przejściu TORNADA. Ogromne straty po Marszu Niepodległości [GALERIA]
Policjanci mieli zmienić taktykę stosowaną w ostatnich latach wobec uczestników marszu. Organizatorzy twierdzą, że funkcjonariusze nie powinni interweniować od razu, a utrzymywać dialog między uczestnikami. Wcześniej policjanci blokowali dojazd do Al. Jerozolimskich tym, którzy chcieli wziąć udział w "samochodowym marszu". Funkcjonariusze mieli zachęcać do parkowania aut i pieszego dołączeniu do tłumu. - Za te wszystkie zaniedbania żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji - podsumował Bąkiewicz.