Jako pierwsza na miejscu była policja. Funkcjonariusze wbiegli do płonącego budynku i pomagali mieszkańcom wydostać się z mieszkań. - Wynosili małe dzieci na rękach i umieszczali je w radiowozach. Jeden z policjantów wyprowadził z mieszkania na piętrze starszą kobietę. Niewiele brakowało, by spadł im na głowę płonący sufit - wspominają mieszkańcy.
- Obudziło mnie walenie do drzwi. Sąsiad krzyczał, byśmy uciekali z domu. Otuliłam synka w kołdrę, córka i ja zdążyłyśmy założyć tylko buty i kurtki, i wybiegliśmy na podwórko. Ze łzami w oczach stałam bezradnie i patrzyłam. Nie mam już nic, ale najważniejsze, że żyjemy - mówiła wstrząśnięta Magdalena Maliszewska (33 l.). - Uciekałam z domu z 1,5-rocznymi bliźniakami i trojgiem starszych dzieci. Straciłam wszystko - dodała Aneta Książek (33 l.).
Do walki z żywiołem ruszyło prawie 100 strażaków. - Ogień ugaszono około godz. 8, natomiast dogaszenie trwało jeszcze kilka godzin - podał Krzysztof Tuszowski ze straży pożarnej w Otwocku. Mimo szybkiej interwencji 38 osób, w tym 10 dzieci, straciło dach nad głową. - Gdzie my się teraz podziejemy, nie mamy gdzie mieszkać, nie mamy ubrań, dokumentów ani pieniędzy - płacze Aneta Książek.
Mieszkańcy zostali przewiezieni autokarem do hotelu OKS w Otwocku. Tam dostali ciepły posiłek i zimowe ubranie. Potem mieszkańcy zostali umieszczeni w remizie strażackiej. - Szukamy lokali zastępczych dla tych rodzin. Za kilka dni zdecydujemy o przydziałach mieszkaniowych - wyjaśnia Grzegorz Sitek, naczelnik wydziału mieszkaniowego. - Mieszkańcy apelują o pomoc. Najbardziej potrzebne są ubrania i buty dla dzieci w wieku od 1,5 roku do 16 lat. Osoby chcące pomóc proszone są o kontakt z redakcją pod nr tel. 691-601-704.