Kolejne protesty
W środę (18.11) protestujący znów wyszli na ulice. Celem strajku kobiet miała być blokada sejmu. Budynek parlamentu przy ul. Wiejskiej był jednak pilnie strzeżony przez policyjne siły. Protestujący przeszli ulicami stolicy pod siedzibę TVP na Placu Powstańców Warszawy. Tam zostali otoczeni przez policję. Funkcjonariusze użyli wobec zgromadzonych gazu łzawiącego. Poszkodowana została m.in liderka strajku kobiet Marta Lempart. Doszło też do przepychanek, w których uczestniczyli policyjni "tajniacy".
Policjanci podsumowali działania
- Tłum chciał opuścić Plac Powstańców Warszawy bez żadnych konsekwencji. Naszym celem było wylegitymowanie wszystkich osób. po to aby skierować wnioski do sądu jak również notatki do sanepidu - przekazał nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. Jak dodał podczas protestów 497 osób zostało wylegitymowanych, a policjanci sporządzili 320 wniosków o ukaranie sądu. Ponadto ze względu na łamania reżimu sanitarnego spisanych zostało 297 notatek do sanepidu. Zatrzymanych zostało 20 osób - 13 z nich w związku z przestępstwami jak np. znieważenie policjantów czy chuligańskie zachowanie. Pozostali odmówili podania danych osobowych.
Polecany artykuł:
Trzaskowski zażądał wyjaśnień
Prezydent Warszawy potępił policyjne działania na Placu Powstańców Warszawy i zażądał wyjaśnień. Rzecznik Komendanta Stołecznego Policji przyznał, że w związku z agresją skierowaną w stronę policjantów zgromadzenie nie miało pokojowego charakteru. Funkcjonariusze wielokrotnie nawoływali do rozejścia się. - Podczas protestów policjanci używali środków przymusu, siły fizycznej oraz gazu łzawiącego. Będą ich używać zawsze, gdy tylko będzie taka konieczność. One służą temu, aby przywrócić porządek - tłumaczy nadkom. Marczak.