Strażnicy najwyraźniej lubią gnębić kierowców. W kwietniu i maju miejscy "szeryfowie" interweniowali 59 tysięcy razy, z czego ponad 24 tysiące w sprawach mandatów za parkowanie. Na zmotoryzowanych warszawiakach zarobili w ten sposób około 2,5 miliona złotych. Nie wspominając już o tym, że dwa i pół tysiąca ich interwencji to holowanie aut!
Dla porównania w tym samym czasie ujęli raptem... 295 osób. Z kolei do osób nietrzeźwych wyjeżdżali 2835 razy. Tę różnicę widać gołym okiem w mieście, a najbardziej w centrum. Tam od dawna panoszą się pijani menele, którzy nagabują przechodniów i proszą o kilka złotych na kolejny napitek. Wtedy mieszkańcy muszą strażnika ze świecą szukać.
Przeczytaj koniecznie: Komorów, pożar auta. W środku było 2-letnie dziecko
- Najgorsi są pijacy przy Dworcu Centralnym i pod Pałacem Kultury i Nauki. Często są bardzo agresywni i zaczepiają ludzi. Kto pozwala na coś takiego w centrum miasta? - denerwuje się Anna Malinowska (23 l.), mieszkanka stolicy.
- Gdyby mieszkańcy nie żądali od nas interwencji w sprawie źle zaparkowanych aut, moglibyśmy podejmować działania w innych obszarach - twierdzi Monika Niżniak (33 l.), rzeczniczka straży.