Znają go wszyscy. Od wielu lat w długiej pelerynie i kapeluszu chodzi po Starówce, umilając spacery turystom i mieszkańcom. Gra na swojej katarynce mazurki Chopina i serenady Mozarta. Jest ostatnim zawodowym kataryniarzem. Zawsze towarzyszy mu kolorowa papuga, która za 2 zł wyciąga wróżby chińskie. Za 5 zł można też kupić los. Wygrywa każdy, a nagrody to breloczki i wisiorki. No i właśnie to nie spodobało się strażnikom miejskim.
Jak donosi "GW", w kwietniu do kataryniarza podeszli funkcjonariusze i wlepili mu 300 zł mandatu. Kataryniarz mandatu nie przyjął. Wcześniej przeszedł mnóstwo podobnych kontroli. We wpisie jego działalność figuruje jako "działalność rozrywkowa gdzie indziej niesklasyfikowana". Czemu więc nagle pojawił się problem? - Kataryniarz nie ma prawa handlować na Starym Mieście, bo nie ma na to pozwolenia - tłumaczy Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej.
Teraz straż miejska ściga kataryniarza po sądach. Szkoda tylko, że tak gorliwie nie robi tego z chuliganami i żulami, którzy okupują stołeczne podwórka. Podobnie jak parkingowych naciągaczy, którzy wyłudzają od kierowców pieniądze. Wtedy mundurowych trzeba ze świecą szukać.