Strzelanina na Gocławiu w Warszawie. Jedna osoba nie żyje
Strzelanina na warszawskim Gocławiu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w pralni przy ul. Bora Komorowskiego 4 doszło do starcia ojca z synem. Jeden z nich miał wymachiwać nożem. Wtedy do akcji mieli wkroczyć policjanci, którzy ostatecznie oddali kilka strzałów. Jedna osoba nie przeżyła tych makabrycznych wydarzeń. Już wiadomo, że to właściciel pralni, który najprawdopodobniej starł się ze swoim synem.
Strzelanina na Gocławiu. Nowe odkrycie na miejscu zbrodni
W sobotę warszawska prokuratura poinformowała o nowym odkryciu.
- Na miejscu zbrodni, do której doszło w piątek w pralni na warszawskim Gocławiu, znaleziono drugi nóż - poinformowała w PAP prokurator Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.
Ciągle trwa ustalanie przyczyny tragedii.
Zobacz: Strzelanina na Gocławiu w Warszawie. Jedna osoba nie żyje, policjanci oddali strzały [MAMY ZDJĘCIA]
Strzelanina na Gocławiu. Relacje świadków
Przypomnijmy, że w piątek, 7 maja około godziny 13:30 doszło do wstrząsających wydarzeń na warszawskim Gocławiu. W pralni przy ulicy Bora Komorowskiego w pobliżu ulicy Umińskiego doszło do starcia pomiędzy właścicielem pralni i jego synem. W wyniku ataku, starszy mężczyzna nie przeżył. Chwilę później policjanci oddali strzały w kierunku napastnika, który zdaniem świadków był niczym w amoku.
Reporterzy Super Expressu udali się na miejsce i rozmawiali ze świadkami krwawej makabry. Jak relacjonuje pani Elżbieta, mieszkanka Gocławia, najpierw zobaczyła dwa radiowozy policji, a następnie wozy straży pożarnej. Ona sama stała na pobliskim przystanku autobusowym, bo chciała pojechać na zakupy.
- Policjanci zaczęli krzyczeć, by uciekać. Potem zobaczyłam, jak policjant strzela napastnikowi w nogi. Był to młody mężczyzna w wieku około 30 lat - mówi mieszkanka Gocławia. Jej wersję potwierdza Karolina, która mieszka w bloku przy ulicy Umińskiego i widziała zdarzenie z okna na szóstym piętrze.
Strzelanina na Gocławiu. Czytaj więcej: