Park wodny, park tematyczny, hotel oraz restauracje i punkty usługowe. To główne części gigantycznego parku rozrywki, który ma powstać na 224 hektarach pod Grodziskiem Mazowieckim. Adventure World Warsaw, bo tak będzie nazywał się kompleks, to inwestycja warta 750 mln zł. Ma go budować holenderska firma Las Palm, we współpracy między innymi z firmą Mupol, która zajmowała się organizowaniem dla Polaków pracy sezonowej za granicą.
"Super Express" postanowił sprawdzić, na jakim etapie jest to ogromne przedsięwzięcie. Efekty? Szokujące! Próba ustalenia jakichkolwiek konkretów, takich jak choćby adres siedziby czy osoby reprezentującej holenderskich biznesmenów, spełzły na niczym. Prezes Peter Jan Mulder, który tylko raz pojawił się na prezentacji inwestycji w Grodzisku latem tego roku, teraz jakby zapadł się pod ziemię. Udało natomiast się ustalić, że zarówno Las Palm, jak i Mupol mają siedzibę pod tym samym adresem, w Strzeniówce, czyli wiosce w okolicach Nadarzyna. Ekskluzywna willa nie wygląda na siedzibę międzynarodowej spółki. Gospodyni, która nas przywitała, stwierdziła zaskoczona, że nie ma nic wspólnego z firmami.
- Tak, tu mieści się Las Palm - potwierdziła i odesłała do strony internetowej, na której nie ma nic poza kilkoma grafikami. Na pytanie o nazwisko nasza rozmówczyni wyjaśnia, że nie przedstawi się, bo nie jest pracowniczką Las Palm. - Jak możemy skontaktować się z jakimś pracownikiem? - pytał reporter "SE". - Niestety, nikogo nie ma - ucięła tajemniczo.
Firma Las Palm jak do tej pory nie ma na koncie żadnej inwestycji. Jednak Mupol jest dobrze znany na polskim rynku pracy. Fora internetowe pękają w szwach od ostrzeżeń przed współpracą z firmą od oszukanych pracowników sezonowych. Internauci narzekają, że owszem, Mupol wysyła na zbiory do Holandii, ale miewa problemy z wypłacalnością.
A co na to urzędnicy z Grodziska Mazowieckiego? - Od strony formalnej nie mamy żadnych zarzutów do inwestorów - wyjaśnia burmistrz Grodziska Grzegorz Benedykciński. - Poza tym działki pod inwestycję sprzedają jedynie prywatni właściciele - tłumaczy. I właśnie ci ostatni już wiedzą, że Adventure World Warsaw to podejrzany interes. W Kłudnie Starym i w innych okolicznych wsiach mieszkańcy plują sobie w brodę, że uwierzyli biznesmenom, którzy obiecywali złote góry i zniknęli. - Przedstawiciele spółki proponowali 80 złotych za metr kwadratowy działki. Niestety, zdołali jedynie podpisać tzw. umowy przedwstępne i tyle. Zaliczek w wysokości 5 procent nikt nie dostał - mówi Paweł Derbich (48 l.) z Kłudnia Starego.