To był naprawdę bardzo dobrze zaplanowany skok. Sprawcy opracowali taki plan, że zaskoczył najbardziej doświadczonych śledczych. Byli wyjątkowo dobrze przygotowani. Mieli ze sobą cały sprzęt potrzebny do dokonania rabunku na dużą skalę. W trakcie trwania świąt złodzieje spotkali się w nocy przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie. Po upewnieniu się, że nie ma nikogo i nic im nie grozi udali się na zaplecze restauracji Ti Amo. Tam włamali się przez okno i weszli do środka. Wiedzieli bardzo dobrze, że w restauracji są czujniki alarmowe. Przeczołgali się po posadzce do toalety.
ZOBACZ TEŻ CO MÓWI WŁAŚCICIEL KANTORU Napad jak z "Vabanku"! SKOK STULECIA w Warszawie [WIDEO]
Tam rozłożyli cały sprzęt i rozpoczęli swoje działania. Rozwalili kafelki i dostali się do ściany. Potem przez dwa dni kuli w niej dziurę. Nikt nic nie słyszał, ani nie widział. Kiedy przebili się do sejfu, za pomocą szlifierki kątowej rozpruli stalowy sejf i zaczęli wyciągać z niego pieniądze. Robili to bardzo szybko i nieumiejętnie, bo banknoty porozrzucane były po całej toalecie i kantorze. Po wszystkim wzięli kwas i zatarli po sobie wszystkie ślady. Następnie wyszli z restauracji w taki sposób, że nawet alarm nie drgnął i... zniknęli. Policjanci do dziś nie wiedzą kim są sprawcy. Nie mają żadnego punku zaczepienia. Nie ma tak naprawdę żadnych śladów, które mogłyby wskazać jakiś trop. W budynku, w którym doszło do skoku nie znaleziono żadnych śladów. Nie ma też w okolicy kamer, które mogły uchwycić grupę złodziei. Pieniądze, które znajdowały się w sejfie nie były ubezpieczone. Czy uda się znaleźć sprawców kradzieży miliona złotych?
PRZECZYTAJ TAKŻE Skandal w galerii w Ursusie! Dziecko zrobiło kupę w majtki, bo nie działały toalety