Łukasz Grochowski (34 l.) wraz z żoną Moniką, Antosiem (6 l.) i Frankiem (3 l.) zamieszkali w połówce bliźniaka w Józefosławiu. Grudniowego wieczora ich dorobek poszedł z dymem. - Gdy kładliśmy się z żoną spać, wszystko było w porządku, ale tylko pozornie... – opowiada nam pan Łukasz. W tym czasie w ścianie, w której znajdował się kominek, ogień zaczął trawić konstrukcję budynku. Wkrótce u sąsiadów spod podłogi buchnął czarny gęsty dym. Wszczęli alarm.
Sprawdź, czego życzą sobie warszawiacy w 2020 r.!
Mimo że strażacy przyjechali parę minut później, ogień zdążył zniszczyć dom: ściany, meble, sprzęty i ubrania. Rodzina Grochowskich święta spędziła u rodziców. Do mieszkania wciąż nie mogą wrócić: byli ubezpieczeni, ale całe odszkodowanie zabierze bank na pokrycie kredytu, za który kupili mieszkanie. Taka jest umowa.
Pożar nie wybuchł z ich winy lecz, jak się okazało po wizycie rzeczoznawców, z powodu zaniedbania dewelopera. Instalacja do kominka nie posiadała izolacji ognioodpornej! - Ale nie mamy szans na wywalczenie jakiegokolwiek zadośćuczynienia, bo deweloper zbankrutował. Nie mamy nic: wszystkie rzeczy, które były w domu, zostały zniszczone. I nie stać nas na remont. Mamy nadzieję, że dobrzy ludzie nam pomogą – mówią Łukasz i Monika.
Zaczęło się od pożaru wiaty śmietnikowej. Potem było już tylko gorzej!
Burmistrz Piaseczna zapewnił kontenery, by uporządkowali wnętrza, proboszcz lokalnej parafii organizują pomoc z Caritasem, by osuszyć dom po zalaniu. A sąsiedzi założyli zbiórkę na https://zrzutka.pl/4y832z .Tam można pomóc pogorzelcom.