Późnym wieczorem mężczyzna pochodzący z Mysiadła wybrał się do cerkwi przy ul. Puławskiej. Nie wiadomo jaką potrzebą duchową kierował się 52-latek. Wyraźnie ciągnęło go do ołtarza, który jest zarezerwowany tylko dla duchownych. Chciał się dobrać do przedmiotów liturgicznych. Ku jego zaskoczeniu drzwi do świątyni były zamknięte. Szarpanie za klamkę i pukanie nic nie dało. Wrócił zatem do siebie. Następnego dnia przyszedł do cerkwi w godzinach jej otwarcia. Otworzył Cesarskie Wrota i wszedł do ołtarza. Tam poprzestawiał leżące na prestole przedmioty m.in. krzyż kapłański i ewangeliarz. W tradycji prawosławnej do części ołtarzowej wejść mogą wyłacznie duchowni i tylko oni mogą dotykać stołu ofiarnego (czyli prestołu). Mężczyzna popełnił więc świętokradzwo ustawiając te przedmioty po swojemu mamrocząc coś pod nosem. Kiedy załatwił swoją sprawę, opuścił świątynię. Duchowny, który był akurat w kancelarii Hagia Sophia, zawiadomił policję.
- Otrzymaliśmy zawiadomienie o znieważeniu uczuć religijnych wiernych i burzeniu porządku świątyni – skomentował podkom. Robert Koniuszy z ursynowskiej komendy policji.
Przeczytaj: Spowiedź mordercy. Jakub zdradził, jak zabił swoją ukochaną 16-letnią Anię. Obecni na sali rozpraw nie wierzyli własnym uszom
Świętokradztwo w świątyni w Warszawie
To jednak nie koniec zadziwiających rzeczy, których dokonał 52-latek. Następnego dnia ponownie odwiedził cerkiew.
- Kiedy zauważył prawosławnego duchownego, podszedł do niego i powiedział, że to on ułożył wczoraj przedmioty na ołtarzu według swojego porządku, po czym zaproponował, że kupi od niego jeden z obrazów. Mężczyzna spotkał się jednak z odmową – dodał policjant.
Zobacz także: Koszmar w Arkadii. Szaleniec wymachiwał nożem w tłumie. Nikt go nie powstrzymał! [WIDEO]
O całym zajściu kapłan poinformował mundurowych. Funkcjonariusze dotarli następnego dnia do mężczyzny, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego co zrobił i od razu przyznał się do przestępstwa. 52-latek został zatrzymany. Teraz powód swojego zachowania będzie musiał wyjaśnić przed sądem, który może go skazać nawet na dwa lata więzienia.