Proces 32-letniego Piotra P. dobiega końca. Grozi mu dożywocie
Proces toczy się od grudnia 2022 roku, do tej pory – z wyłączeniem jawności. A dotyczy dramatu, który rozegrał się osiem i sześć lat temu. Dziesięć lat temu oskarżony poznał na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego o dwa lata starszą studentkę. Kilka lat później ta, urodziła im córeczkę – Liliankę. Dziewczynka zmarła kilka miesięcy później. Matka znalazła ją w łóżeczku, siną i bez życia.
Na miejscu w ciągu kilku chwil pojawiło się pogotowie ratunkowe. Lekarze próbowali ratować Liliankę, jednak bezskutecznie. Dziewczynka zmarła. Ratownicy stwierdzili zgon z przyczyn naturalnych: wiedzieli o tym, że była wcześniej hospitalizowana w związku z zachłystowym zapaleniem płuc, więc śmierć dziewczynki nie wzbudziła większych podejrzeń.
Kolejny dramat rozegrał się rok później, kiedy w życiu pary pojawił się malutki Miłosz. Piotr P. miał wypuścić synka z rąk na twardą podłogę. Chłopczyk został przetransportowany do szpitala, tam też zmarł. Lekarze badający chłopczyka uznali, że jego obrażenia, jak na wypadek opisywany przez dzisiaj oskarżonego mężczyznę, są zbyt rozległe. Zawiadomiono policję, która wszczęła śledztwo. Dwa miesiące później – w listopadzie 2017 roku, Piotr P. został aresztowany pod zarzutem morderstwa.
Śledczy przyjrzeli się również sprawie śmierci Liliany. W lutym 2018 roku przeprowadzono ekshumację obojga dzieci. W przypadku chłopca biegli potwierdzili podejrzenie morderstwa: wskazywały na to zbyt rozległe obrażenia głowy oraz połamane żebra, do czego nie mogło dojść podczas reanimacji, ani upadku. Ponowne badanie szczątków dziewczynki wykazało, że dziewczynka również nie zmarła z naturalnych przyczyn.
Chłopczyk miał pękniętą czaszkę; z opinii biegłego wynikało, że mógł otrzymać cios tępym narzędziem albo zostać uderzony z dużą siłą o podłogę lub jakiś mebel. Miał też obrażenia żeber, które nie mogły powstać w czasie reanimacji. W przypadku dziewczynki jako przyczynę śmierci wskazano masywne zachłyśnięcie, które mogło zostać upozorowane przez oskarżonego mężczyznę.
Dobiega koniec procesu. Strony wygłosiły mowy końcowe
Akta w tej sprawie liczą 52 tomów. W trakcie procesu przesłuchano kilkudziesięciu świadków, a opinię wydało 17 ekspertów. W trakcie mowy końcowej prok. Zbigniew Busz wytknął Piotrowi P. „egocentryzm, przesadne oczekiwania i zainteresowanie swoją osobą”. Wniósł o dożywotnią karę pozbawienia wolności oraz zadośćuczynienie w kwocie 500 tys. zł dla matki zmarłych niemowląt.
− Każdy, kto pozna szczegóły sprawy, zrozumie, jak straszny potrafi być człowiek. Ojciec, który miał pokazać Liliance świat, który miał nauczyć Miłoszka jeździć na rowerze, zabił je. Jakiekolwiek orzeczenie nie przywróci tym dzieciom życia − mówiła mecenas Beata Czechowicz. − Przez dwa lata sypiałam z katem własnych dzieci. Ten człowiek zasługuje na wieczne potępienie, nie powinien już nigdy zobaczyć światła dziennego − wtórowała jej matka Lilianki i Miłosza.
Obrona wnosi o uniewinnienie 32-latka. Uważa, że nie ma dowodów na to, że dzieci zginęły z jego rąk. Kolejna rozprawa została zaplanowana na kwiecień. Wtedy mają zakończyć się mowy końcowe.