Małgorzata Trzaskowska nie ukrywa swojego wsparcia dla Strajku Kobiet. Już kilka tygodni temu wspólnie z córką wyrażała swój protest przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego. W sieci opowiedziała też o rodzinnej tragedii i stracie dziecka. Teraz Małgorzata Trzaskowska przyznała, że brała udział w sobotniej manifestacji na ulicach Warszawy. Kobiety znów wyszły na ulice by protestować, a na przeciw nich stanęły ogromne policyjne siły. - Przestanie bić kobiety pałkami, atakować je gazem, przestanie rozbijać demonstracje oddzielając od siebie poszczególne grupy protestujących, biorąc je w kocioł - apeluje żona prezydenta Warszawy.
Jak przyznaje Małgorzata Trzaskowska policja otoczyła grupę protestujących, w której się znajdowała. Razem z innymi kobietami została wylegitymowana po kilku godzinach. - Dziś sama zostałam zamknięta w takim kotle, byłam trzymana kilka godzin i na koniec wylegitymowana. Odmówiłam jednak przyjęcia mandatu i sprawa zakończy się w sądzie - napisała na instagramie. Trzaskowska nie zostawiła suchej nitki na policjantach blokujących manifestację. - Widziałam w oczach policjantów wstyd. Oni wiedzą, że my wiemy. Wstydzą się, bo zdają sobie sprawę, że są tylko ślepym bagnetem w rękach ludzi, którzy panicznie boją się utraty władzy - przyznała.
Małgorzata Trzaskowska opublikowała zdjęcie ręki z zapisanym numerem telefony. - A ten numer na mojej ręce to telefon antyrepresyjny - zapisany tu przez młodych ludzi dziś na strajku. Warto wiedzieć gdzie w razie czego dzwonić. Zapamiętajcie lub zapiszcie go sobie - dodała.