Warszawa. Śmierć pacjentki w UCK WUM. Do szpitala wezwano pogotowie
W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym WUM przy ul. Lindleya w Warszawie miesiąc temu zmarła pacjentka oddziału kardiologicznego. Jak dowiedzieliśmy się od szpitala, chodzi o starszą kobietę, której stan zdrowotny określono jako bardzo ciężki. Na oddziale kardiologicznym przeszła zabieg ablacji. Kontynuacja pod wideo.
Sprawę jako pierwsza opisała "Gazeta Wyborcza", zawiadomiona przez anonimowego pracownika szpitala UCK w Warszawie. W nocy z 8 na 9 marca pacjentka gorzej się poczuła. Według informatora kobieta wezwała pomoc przez zamontowany przy łóżku przycisk, jednak nikt nie zareagował.
"W każdej sali jest sygnał świetlny i dźwiękowy, który informuje, że pacjent potrzebuje pomocy. Personel powinien zareagować i podjąć działania" - wyjaśnił "Wyborczej". Dalej przekazał, że chora zadzwoniła do rodziny, która poradziła jej wezwać do szpitala pogotowie. Czytaj dalej pod galerią.
"Odebraliśmy telefon od dyspozytora numeru 112, że na pierwszym piętrze leży kobieta, która wymaga interwencji medycznej. Informacja została przekazana do oddziału, sporządziliśmy z tego zdarzenia notatkę. Mimo, że pomoc w końcu nadeszła, kobiety nie udało się uratować. Następnego dnia dotarła do nas informacja, że zmarła" - dodał pracownik.
Informatorzy portalu są oburzeni zaistniałą sytuacją. "Doszło do sytuacji skandalicznej, która mnie boli, bo moja praca polega na tym, żeby ludziom pomagać. Staramy się o jak najwyższy poziom, a tu taka historia" - czytamy.
Stanowisko szpitala w Warszawie
W sprawie skontaktowaliśmy się z UCK WUM. Rzeczniczka prasowa szpitala, Barbara Mietkowska, wyjaśniła, że kobieta była starsza i mocno schorowana. Jej stan określono jako bardzo ciężki. Pojawiła się wątpliwość, czy w ogóle była w stanie sama wykonać telefon pod 112.
"Był taki telefon, potwierdza to również pogotowie, natomiast my niestety nie wiemy, kto zadzwonił. Biorąc pod uwagę stan pacjentki, nie sądzę, żeby to ona sama zadzwoniła. Jest prowadzona analiza tej sytuacji. Nie możemy na ten moment wskazać winnego. Pacjentka była w stanie bardzo ciężkim i to nie z powodu zabiegu, który przeszła, ani z powodu rzekomego nieudzielenia jej pomocy, a z powodu choroby. Jej śmierć nie ma związku z przeprowadzonym zabiegiem." - mówi nam Barbara Mietkowska.
Stanowisko zabrał Rzecznik Praw Pacjenta
Według rzeczniczki rodzina kobiety zdawała sobie sprawę ze stanu bliskiej i nie wini za jej śmierć warszawskiego szpitala. Podkreśliła, że szczegóły sytuacji są wyjaśniane. Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Pacjenta, który chce ustalić, dlaczego do szpitala wezwano pogotowie i czy zgodnie ze słowami pracownika mogło dojść do zaniedbania.
"W opinii Rzecznika Praw Pacjenta sprawa wymaga gruntownego wyjaśnienia, w tym wszczęciapostępowania wyjaśniającego po uzyskaniu szerszych danych w sprawie.
Na ten moment w ramach współpracy z podmiotem leczniczym Rzecznik Praw Pacjenta wystąpio zweryfikowanie/kontrolę przez dyrekcję Oddziału IT w zakresie sprawnych urządzeń. Ich brakgodzi nie tylko w bezpieczeństwo pacjenta, ale narusza jego podstawowe prawo do świadczeńzdrowotnych (art. 8 upp).
W opinii Rzecznika Praw Pacjenta brak właściwego zabezpieczenia pacjenta, w tym w kwestiinadzoru nad jego stanem zdrowia, może świadczyć o naruszeniu prawa tego pacjenta doświadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością oraz prawa do natychmiastowegoudzielenia świadczeń z uwagi na zagrożenie jego zdrowia lub życia.
Personel medyczny, także w porze nocnej, powinien nadzorować sytuację na oddziale orazreagować na wezwania pacjentów. Ewentualna konieczność kontaktu pod nr 112 celemuzyskania pomocy dla pacjenta przebywającego w szpitalu to sytuacja niedopuszczalna.
Sprawa wymaga rzetelnego wyjaśnienia, w tym również pozyskania wyjaśnień szpitala orazdokumentacji medycznej pacjenta." - przekazał Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec.