Warszawa, Mokotów. Morderstwo niemieckiej pary w Warszawie. Jest przełom
Horror na warszawskim Mokotowie rozegrał się w maju 2012 roku, tuż przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Turyści z Niemiec – Peter H. († 62 l.) i Silke G. († 63 l.) zginęli przy swoim kamperze zaparkowanym na Siekierkach. To była egzekucja. Gdy na miejsce przybyli ratownicy, Peter jeszcze żył. Miał poderżnięte gardło. Zmarł w szpitalu. O przerażającej egzekucji poinformowali policję spacerowicze, którzy zauważyli krwawiących turystów. Morderca pociągnął za spust 5 razy. Cztery kule dosięgnęły Silke, która upadła przy samochodzie. Zabójca celował w głowę i klatkę piersiową. Piąta kula ugodziła w głowę Petera. Jego oprawca dla pewności poderżnął mu gardło i rozpłynął się w powietrzu.
Kamper Niemców nie został splądrowany, sprawca pozostawił w środku cenne przedmioty, nie wskazywało to zatem na przypadkową napaść. W trakcie śledztwa pojawiło się wiele hipotez, a rok po dramatycznych zdarzeniach śledczy informowali, że motywem mogły być narkotyki. Niedawno minęło 11 lat od tej tajemniczej zbrodni. Gdy już wydawało się, że sprawa nadaje się tylko do Archiwum X, prokuratura wytypowała mordercę!
– Czynności zainicjowane wspólnie przez policję i prokuraturę pozwoliły na ponowne podjęcie umorzonego śledztwa w sprawie zabójstwa dwójki obywateli Niemiec w 2012 roku – przekazał prok. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Skrupulatnie zabezpieczone ślady na miejscu zdarzenia po latach zostały ponownie przebadane w Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Stołecznej Policji.
– Wyodrębniony materiał biologiczny należał, jak się okazało, do Zdzisława W., któremu w czwartek został przedstawiony zarzut zabójstwa z użyciem broni palnej – dodał prokurator Banna.
Jak ustalił „Super Express”, 67-latek nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Twierdził tylko, że nigdy nie było go na miejscu zbrodni. Mężczyzna został na przesłuchanie doprowadzony z zakładu karnego, gdzie od 5 lat odbywa karę pozbawienia wolności za… strzelanie do własnego syna. Zdzisławowi W. grozi dożywotnie pozbawienie wolności.
Listen on Spreaker.