Czytelnicza portalu Gazeta.pl podzieliła się sytuacją, która sprawiła, że nie chce już więcej przyjmować księdza po kolędzie. Na wstępnie kobieta zaznaczyła, że pochodzi z katolickiej rodziny i z domu wyniosła tradycję związaną z okołoświąteczną wizytą duszpasterską. Skąd więc ta nagła zmiana? Dlaczego kobieta nagle zapragnęła odejść od tradycji?
Jak tłumaczy w dalszej części listu, na decyzję wpływ miało zachowanie księdza. Początkowo wszystko przebiegało dobrze. Ksiądz proboszcz przyszedł, rozgościł się, pomodlił się z małżeństwem i poświęcił ich dom. Później zajrzał do swojego zeszytu, zabrał przygotowaną kopertę z pieniędzmi... i się zaczęło. Z jego ust padły słowa, które wbiły małżeństwo w fotel.
"Kiedy ślub mieliście? Już 5 lat? A kiedy dzieci? Mam nadzieję, że wy nie z tych oświeconych, co to myślą tylko o swojej wygodzie i nie zamierzają sobie psuć planów dzieckiem? Wiecie, że posiadanie potomstwa to obowiązek każdego człowieka, katolika? Obowiązek!" - miał bez skrępowania zacząć swój wywód duchowny.
Gdy w końcu kobiecie udało się dojść do słowa, wyjaśniła księdzu, dlaczego w domu nie słychać jeszcze szczebiotu potomstwa. Małżeństwo przeżyło ogromną stratę, z którą niezwykle ciężko się pogodzić. "Powiedziałam mu, że owszem staraliśmy się przez długi czas, w końcu się to udało i zaszłam w ciążę. Ale niestety nie na długo, bo po kilku tygodniach poroniłam. Ziemia nam się zatrzęsła pod stopami. Naprawdę bardzo się cieszyliśmy na tego maluszka. Już nawet łóżeczko zamówiliśmy. Ale Bóg widocznie chciał inaczej. Byliśmy z mężem na skraju załamania psychicznego i nie wiem, jakim cudem udało nam się z tego w miarę otrząsnąć" - wyjaśniła czytelniczka w liście.
Łamiące serce historia małżeństwa nie przystopowała jednak duchownego na długo. Ksiądz zaczął zasypywać wiernych poradami, co powinni zrobić, by doczekać się dzieci. Jego słowa jeżą włosy na głowie! "Powiedział, że może za mało się modliliśmy, a w ogóle to poronienie to kara za moje grzechy. Jak to usłyszałam, to serce mi stanęło. (…) Na koniec jeszcze zrzucił na nas bombę, że z jednym się nie udało, ale trzeba próbować, żeby spełnić katolicki obowiązek" - opisała kobieta.
Te słowa przelały czarę goryczy. Mąż kobiety wstał i wyprosił księdza z domu.