Podczas przesłuchania w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, Łukasz Ż. wykazał się postawą, która zdaniem prokuratorów, była daleka od okazania skruchy. Jak poinformował rzecznik prokuratury, Piotr Antoni Skiba, podejrzany ograniczył swoje zeznania do przyznania się do winy.
W rozmowie z dziennikarzami „TVN” głos zabrała również mec. Izabela Ławińska.− Miałam niewiele kontaktów ze swoim klientem. Wczoraj przyjechał do kraju, rozmawiałam z nim w korytarzu. Dopóki nie będzie możliwości porozmawiania z nim z zachowaniem tajemnicy adwokackiej, nie będzie składał wyjaśnień. Moim zdaniem wyraził skruchę, co zostało zaprotokołowane − powiedziała.
Do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło 15 września. Rozpędzony nawet do 226 km/h volkswagen, kierowany przez Łukasza Ż., uderzył w tył prawidłowo jadącego forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. 37-letni mężczyzna zginął na miejscu. Jego żona oraz dwoje dzieci – ośmioletnia dziewczynka i czteroletni chłopiec – w stanie krytycznym trafili do szpitala.
Śledczy ustalili, że w momencie wypadku Łukasz Ż. był pod wpływem alkoholu. Z ich relacji wynika, że mężczyzna kilkadziesiąt minut przed zdarzeniem bawił się w jednym z warszawskich klubów, gdzie w krótkim czasie wypił osiem kieliszków wódki. Pomimo tego wsiadł za kierownicę i zaczął rozwijać niebezpieczne prędkości. – Przez pięć sekund poprzedzających wypadek samochód przyspieszał od 205 do 226 km/h. Nie było śladów hamowania. Kierowca nagrywał swoją jazdę telefonem, trzymając go w jednej ręce – wyjaśniał prok. Skiba.
Łukasz Ż. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ciężkimi obrażeniami u pozostałych ofiar oraz złamania zakazu prowadzenia pojazdów. Za te czyny grozi mu do 12 lat więzienia. Śledczy podkreślają jednak, że postępowanie w sprawie nie zakończy się w tym roku. Na opinię toksykologiczną oraz szczegółowe ekspertyzy biegłych przyjdzie poczekać co najmniej do pierwszych miesięcy 2025 roku.