Łukasz Ż. opuścił prokuraturę

i

Autor: MAREK KUDELSKI / SUPER EXPRESS, Policja

PILNE!

Szokujące zachowanie Łukasza Ż. podczas przesłuchania. Przekomarzał się ze śledczymi. Nie chciał podać danych osobowych

26-letni Łukasz Ż., podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, zachowywał się arogancko podczas przesłuchania w warszawskiej prokuraturze. Mężczyzna przekomarzał się ze śledczymi i odmawiał podania podstawowych informacji, takich jak dane osobowe. Przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień.

Podczas przesłuchania w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, Łukasz Ż. wykazał się postawą, która zdaniem prokuratorów, była daleka od okazania skruchy. Jak poinformował rzecznik prokuratury, Piotr Antoni Skiba, podejrzany ograniczył swoje zeznania do przyznania się do winy.

W rozmowie z dziennikarzami „TVN” głos zabrała również mec. Izabela Ławińska.− Miałam niewiele kontaktów ze swoim klientem. Wczoraj przyjechał do kraju, rozmawiałam z nim w korytarzu. Dopóki nie będzie możliwości porozmawiania z nim z zachowaniem tajemnicy adwokackiej, nie będzie składał wyjaśnień. Moim zdaniem wyraził skruchę, co zostało zaprotokołowane − powiedziała.

Do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło 15 września. Rozpędzony nawet do 226 km/h volkswagen, kierowany przez Łukasza Ż., uderzył w tył prawidłowo jadącego forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. 37-letni mężczyzna zginął na miejscu. Jego żona oraz dwoje dzieci – ośmioletnia dziewczynka i czteroletni chłopiec – w stanie krytycznym trafili do szpitala.

Śledczy ustalili, że w momencie wypadku Łukasz Ż. był pod wpływem alkoholu. Z ich relacji wynika, że mężczyzna kilkadziesiąt minut przed zdarzeniem bawił się w jednym z warszawskich klubów, gdzie w krótkim czasie wypił osiem kieliszków wódki. Pomimo tego wsiadł za kierownicę i zaczął rozwijać niebezpieczne prędkości. – Przez pięć sekund poprzedzających wypadek samochód przyspieszał od 205 do 226 km/h. Nie było śladów hamowania. Kierowca nagrywał swoją jazdę telefonem, trzymając go w jednej ręce – wyjaśniał prok. Skiba.

Łukasz Ż. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ciężkimi obrażeniami u pozostałych ofiar oraz złamania zakazu prowadzenia pojazdów. Za te czyny grozi mu do 12 lat więzienia. Śledczy podkreślają jednak, że postępowanie w sprawie nie zakończy się w tym roku. Na opinię toksykologiczną oraz szczegółowe ekspertyzy biegłych przyjdzie poczekać co najmniej do pierwszych miesięcy 2025 roku.

Łukasz Ż. po wypadku na Trasie Łazienkowskiej zadzwonił do matki ofiary. "Uciekam do Hiszpanii"
Sonda
Miałeś/aś kiedyś wypadek samochodowy?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki