Do szokujących wydarzeń doszło we wtorek, 15 czerwca około godziny 18 przy ulicy Puszczyka na warszawskim Ursynowie. Swoją historię Pani Ewa postanowiła opisać w jednej z grup w portalu społecznościowym. I jak przekonuje - była to przemoc. Kobieta wracała do domu z zakupami. Na środku chodnika pojawiła się grupa nastolatków w wieku szkolnym, która krzyczała różne rzeczy. - Jeden krzyczał "spie***laj". Byłam przekonana, że krzyczą między sobą, ale potem dotarło do mnie, że to było do mnie. [...] Minęłam ich - i potem się zaczęło - relacjonuje mieszkanka Ursynowa.
- Metrowi ludzie zwyzywali mnie od szmat i ku**w. Dopiero gdy padło słowo "ruda", zorientowałam się, że to do mnie, no i wrzasnęłam za nimi, "co ty do mnie powiedziałeś", a odpowiedziały mi śmiechy i znowu "ruda ku**a, je**ć rudych" - opisuje Pani Ewa.
Kobieta nie wiedziała co zrobić, była na tyle zszokowana, że nie zareagowała wcale. Po powrocie do domu postanowiła jednak opisać całą sytuację w mediach społecznościowych, by zwrócić uwagę na problem, szczególnie rodzicom dzieci i nastolatków. - Z jakiegoś powodu naroiło się tym dzieciom, że można bez powodu zwyzywać młodą kobietę na ulicy, uważać to za ubaw po pachy i ujść bezkarnie. [...] To była przemoc. Na Ursynowie Północnym spędziłam w zasadzie całe życie, a nigdy czegoś takiego ani nie widziałam, ani nie słyszałam, a doświadczyć to już w ogóle. Dzieciaki nasiąkają tym, czym się je otacza. A na to mają duży wpływ rodzice, więc proszę na nie uważać - skwitowała warszawianka.
Kobieta spotkała się ze sporym odzewem ze strony innych mieszkańców, którzy relacjonowali, że tego dnia banda młodych chłopców terroryzowała także innych mieszkańców. - Wczoraj o podobnej godzinie na placu z dinozaurami pluli na siebie i wszystko dookoła i przeklinali. Kobieta w białej bluzce zwróciła im uwagę, to zaczęli ją wyzywać i iść za nią w stronę metra. Jacyś ludzie wstawili się za nią i tamci odpuścili - skomentowała Pani Monika.
Mieszkańcy, którzy spotkali się z atakami agresji powinni zgłosić sprawę do dzielnicowego.