W sobotę w nocy lało i grzmiało. 10-letni kundelek Figiel najwyraźniej wystraszył się hałasu i wybiegł za ogrodzenie swojego domu w Musułach. Zaniepokojeni właściciele znaleźli psa dopiero rano, zwierzak czołgał się w stronę posesji. - Biedak był cały zakrwawiony, a na tylnej łapie miał dwie rany postrzałowe! - mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz (47 l.), opiekunka Figla i prezes Fundacji na rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane. Ranny pies natychmiast trafił do weterynarza, który opatrzył i prześwietlił uszkodzoną łapę. - Śrut połamał Figlowi kość udową z przemieszczeniem i kość piszczelową, zniszczone ma też kolano. Lekarz powiedział, że najprawdopodobniej łapę trzeba będzie amputować. Operacja dopiero za kilka dni - mówi ze łzami w oczach pani Katarzyna.
Kobieta nie ma wątpliwości, że jej pupil padł ofiarą bezmyślnego myśliwego. Najprawdopodobniej polujący w okolicy strzelec chciał przegonić Figla płoszącego zwierzynę łowną. - Prawo mówi wyraźnie, że do psów strzelać nie wolno. A takiego dużego psa nie da się przecież pomylić z zającem czy lisem. Niestety, myśliwi traktują czworonogi jak szkodniki i jestem pewna, że do mojego Figla strzelono z dubeltówki celowo. To sprawka wyjątkowego zwyrodnialca - twierdzi opiekunka psa.
Sprawą zajęli się policjanci z Grodziska Mazowieckiego. - W poniedziałek przyjęliśmy zgłoszenie od właścicielki. Przesłuchujemy świadków i szukamy sprawcy. Każdy, kto posiada informacje mogące pomóc w jego ustaleniu, proszony jest o kontakt z policją - mówi st. asp. Katarzyna Zych. Dowodem w sprawie jest przede wszystkim śrucina wyciągnięta z łapy psa. - Mamy także kilkanaście nazwisk osób, które w okolicy zajmują się kłusownictwem. Na szczęście ludzie na wsi bywają gadatliwi. Mam nadzieję, że sprawcę spotka zasłużona kara - wyznaje Katarzyna Śliwa-Łobacz.