Wyrodni rodzice zostali doprowadzeni na sale rozpraw z aresztu na Grochowie, gdzie przebywali od grudnia 2018 roku. Eryk Cz. i Ewelina N. są podejrzani o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad synkiem Szymonem i spowodowanie u niego poważnych obrażeń. Do incydentów miało dochodzić między marcem a lipcem 2017 roku. Śledztwo zostało wszczęte po tym jak rodzice zgłosili się z chłopcem do szpitala przy Niekłańskiej.
Tam podczas badań lekarz stwierdził u dziecka liczne złamania kości rąk, nóg oraz żeber. Zauważył też siniaki na czole, w okolicy prawego kolana, na plecach i brzuchu. Obrażenia te mogły powstać nawet kilka tygodni wcześniej. Lekarze wykluczyli u chłopca wrodzoną łamliwość kości. Za to stwierdzili zespół dziecka maltretowanego. Sprawa trafiła na policję i do prokuratury. Według ustaleń prokuratury rodzice zadawali dziecku ciosy pięściami.
Szymon mógł być też uderzany twardymi przedmiotami oraz rzucany o podłogę. Z materiału, który posiada prokuratura wynika, że Ewelina N. i Eryk Cz. nie byli przygotowani do bycia rodzicami. W sprawie przesłuchano 36 świadków. Ewelina N. nie przyznała się do winy. Oskarżona przed sądem opisywała, że od samego początku zajmowała się dzieckiem i dbała o niego. Zeznała natomiast, że z oskarżonym często się kłóciła. - Kłóciliśmy się, ale to nie były żadne straszne awantury.
Chodziło głównie o to, że Eryk nie miał pracy – mówiła oskarżona w sądzie. Ojciec dziecka miał się także wypierać ojcostwa i wściekać, gdy dziecko płakało. Ale według matki Szymonka nie był agresywny. Początkowo Ewelina N. oskarżała o wszystko swoją matkę Urszulę S. Ale przed sądem wszystkiemu zaprzeczyła. Ojciec Szymonka również nie przyznaje się do winy. Uważa, że to matka oskarżonej jest winna. - Urszula S. robiła non stop awantury, że mieszkamy u nich z dzieckiem i Ewelina zawaliła szkołę- wyjaśniał Eryk Cz. Dodał również, że zajmował się synkiem najlepiej jak potrafił. Kolejna sprawa już w czwartek 28 lutego.