Robert skatował Tadeusza na śmierć
Robert U. (51 l.) z Kostek (pow. sokołowski) długo czekał na to, by zemścić się na swoim sąsiedzie ze wsi Tadeuszu P. (†52 l.). Ponad cztery lata zaczepiał mężczyznę na drodze i pod wiejskim sklepem, by wywołać z nim awanturę. Obiecywał krwawą zemstę i rychłą śmierć sąsiada, ale ciągle brak mu było odwagi, by zaatakować jako pierwszy. Nie mógł przeboleć, że Tadzik odnalazł swój telefon, który Robert ukradł mu podczas jednej z imprez ponad cztery lata temu. Nazwał go wtedy złodziejem i od tej chwili przyjaźń między kolegami zakończyła się definitywnie. Na dodatek podczas kłótni o telefon Robert chciał walnąć z pięści w twarz Tadeusza, ale ten uchylił się i agresor poślizgnął się, łamiąc nogę. To już przelało czarę goryczy. Połamany Robert stanowczo zaprzysiągł, że pomści te zniewagi.
Wreszcie nadarzyła się długo wyczekiwana okazja. W październikowy wieczór 2012 roku Tadeusz przyszedł do domu po dwudziestej. Był podpity, rzucił się na łóżko i nie zamknął drzwi od domu. Wracającego sąsiada zobaczył również podcięty Robert, który stał na drodze i nie wiedzieć czemu śledził wszystkich, którzy wieczorem wracają do domów. Mężczyzna rozejrzał się i wbiegł do kamienicy Tadeusza. Stanął cicho w przedpokoju i poczekał aż 52-latek zaśnie. Gdy przekonał się, że sąsiad już twardo śpi, ściągnął go z wersalki i zaczął kopać po klatce piersiowej i plecach. Krzyczał, żeby przypomniał sobie, jak go kiedyś nazwał złodziejem. Kiedy Tadeusz chciał poderwać się z podłogi, wtedy na jego twarzy i głowie wylądowało kilka kopniaków. Mężczyzna zalał się krwią, która była już wszędzie - na łóżku, podłodze, krzesłach i butach Roberta, w których po masakrze poszedł spokojnie pod wiejski sklep. Po drodze z uśmiechem na ustach pochwalił się przygodnie napotkanemu mieszkańcowi wioski, że wreszcie zemścił się na swoim wrogu. Mówił, że nie był pewien czy go zabił.
- Po tych słowach postanowił wrócić się i dobić go - opowiada z łzami w oczach Sławomir P. (57 l.) brat zmarłego Tadeusza. - Ale za chwilę zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i zadzwonił na policję. Powiedział, że chyba zabił człowieka. Zmasakrowany brat trafił do szpitala. Od razu lekarz nie dawał mu szans na przeżycie. Zmarł wkrótce w wyniku rozległych krwiaków w głowie – dodaje.
Prawdą było, że Robert faktycznie ukradł Tadeuszowi telefon komórkowy, od czego zaczęła się wojna pomiędzy mężczyznami. - Brat przedzwonił na skradziony numer, pod którym odezwała się kobieta. Powiedziała, że aparat kupiła właśnie od Roberta. Telefon niezwłocznie zwróciła bratu. Wtedy Tadzik powiedział mu, że jest złodziejem - tłumaczy Sławomir P.
Rodzina zabójcy modli się za zmarłego
Robert U. został zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Podczas rozprawy w sadzie tłumaczył, że tragicznego wieczora chciał tylko zrobić zdjęcie podpitemu sąsiadowi Tadeuszowi P. - Chciałem zrobić sobie z niego żarty. Sfotografować go zalanego i pokazać to kolegom - opisywał sędziemu Robert U. - Kiedy robiłem mu zdjęcie, obudził się. Wywiązała się między nami szarpanina. Nie chciałem zabić Tadka. Wyszło tak jakoś podczas bójki. Bardzo tego żałuję - dodał.
Cała wieś odwróciła się od zabójcy i jego rodziny. - Zamknęliśmy się w domu, bo ludzie wytykają nas palcami. Ale przecież nie cofniemy czasu. Możemy tylko przeprosić za naszego syna - mówi Aleksander U. (74 l.) ojciec Roberta. - Górę nad rozumem wziął u niego alkohol. Teraz z pewnością żałuje tego, co zrobił. Modlimy się z żoną za duszę Tadzia. Niech spoczywa w pokoju - dodaje.
Robert U. został skazany na 12 lat więzienia.
Polecany artykuł: