Minęło 11 lat

Tajemnicza śmierć generała. Mija 11 lat od śmierci Sławomira Petelickiego. Nie wszyscy wierzą w oficjalną wersję

2023-06-17 5:23

Znajomi i bliscy mówili o nim, że był twardzielem o gołębim sercu. Dla swoich żołnierzy był nie tylko dowódcą, nazywali go wprost drugim ojcem. Stworzył najbardziej elitarną polską jednostkę wojskową GROM, której mogą pozazdrościć nam niemal wszyscy. Życie gen. Sławomira Petelickiego († 65 l.) przerwał w czerwcu 2012 r. strzał z pistoletu w głowę. Do dziś nie wszyscy wierzą w oficjalnąwersję.

Tajemnica śmierci generała Petelickiego

Trudno jest o bardziej kontrowersyjną postać w polskim wojsku. Gen. Sławomir Petelicki miał prawdopodobnie tyle samo wrogów, co przyjaciół. Sam był człowiekiem pełnym sprzeczności. Z pozoru twardy i o niezachwianej pewności siebie, w kontaktach prywatnych okazywał wyjątkową wrażliwość.

Urodził się w rodzinie o wojskowych tradycjach. Jego ojciec Mirosław był w czasie wojny komunistycznym partyzantem, w okresie PRL dalej służył w wojsku na wysokim stanowisku. Sławomir Petelicki miał więc już od młodych lat obraną ścieżkę kariery. Wysportowany i bystry, był świetnym kandydatem na zawodowego oficera. Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Szybko został przyjęty do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a doświadczenie zdobywał w placówkach dyplomatycznych. Jako oficer wywiadu zajmował się głównie inwigilacją opozycji za granicą. Rozpracowywał m.in. Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Zbigniewa Brzezińskiego. Dzięki swojemu doświadczeniu szybko znalazł swoje miejsce w nowej Polsce. W 1990 r. stworzył sławną na cały świat jednostkę wojskową GROM. Dowodził nią z przerwami przez 7 lat. Ze stanowiska został odwołany po konflikcie z ministrem Januszem Pałubickim. Po zakończeniu kariery w wojsku pracował jako doradca biznesowy. Często pojawiał się w mediach i brylował na salonach.

Punktem zwrotnym w jego życiu był rok 2010. Po katastrofie smoleńskiej napisał list otwarty do ówczesnego premiera Donalda Tuska. Suchej nitki nie pozostawił na ministrze Bogdanie Klichu. Oskarżał go o zaniedbania, które doprowadziły do tej tragedii. Przez swoją ostrą krytykę był coraz rzadziej zapraszany do telewizji. W ostatnich miesiącach życia niemal wycofał się z życia publicznego.

W sobotę 16 czerwca 2012 r. żona gen. Petelickiego przyjechała po godzinie 15 do ich mieszkania na Mokotowie. Poprosiła męża, żeby przyniósł wodę ze schowka w garażu. Gdy długo nie wracał zaniepokojona zaczęła do niego dzwonić. Po kilku godzinach znalazła jego zwłoki. Sławomir Petelicki leżał w garażu w kałuży krwi. Miał przestrzeloną głowę. Na miejscu 5 min później zaroiło się od zaalarmowanych służb. Lekarz stwierdził zgon generała, a technicy zaczęli zabezpieczać ślady.

Kluczowy dla sprawy wyjaśnienia tragicznej śmierci był monitoring. Jak podaje dziennikarz RMF FM Kamil Barnowski, równo o godz. 15:16 kamera uchwyciła generała zjeżdżającego windą na poziom -1. Lewą dłoń trzymał na biodrze. Chował tam broń. Tuż przed 16 żona Agnieszka Petelicka zjechała do garażu, jednak nie mogła znaleźć swojego męża. Wtedy zadzwoniła do ochrony budynku, jednak nikt go nie widział. Tuż po godzinie 18 kobieta ponownie zjechała do garażu i poszła w stronę schowka. Wtedy między samochodami dostrzegła kałużę krwi. Podbiegając bliżej zobaczyła ciało swojego męża wystające zza samochodu.

Śledczy odkryli przy generale pistolet, łuskę od naboju i pocisk. Kamery nie uchwyciły momentu śmierci wojskowego. Znajdował się w martwym polu pomiędzy samochodami. Jak w 2013 r. podała „Rzeczpospolita”, 17 minut po zejściu generała do garażu na nagraniu jednej z kamer widać strugę krwi wypływającej spod samochodu żony generała.

Po rocznym śledztwie prokuratura umorzyła postępowanie. Śledczy uznali, że Petelicki targnął się na swoje życie strzałem w głowę i nie ma żadnych dowodów na to, że ktoś mu w tym pomógł lub do tego namawiał. Do budynku w momencie śmierci nikt nie wchodził ani go nie opuszczał.

Jak zginął generał? Nie wszyscy wierzą prokuraturze 

Nie każdy jednak wierzy w wersję prokuratury. Dwa dni po śmierci Petelickiego jego były współpracownik i przyjaciel Romuald Szeremietiew wydał oświadczenie, że jest zdrowy i nie ma zamiaru się zabijać. Były szef MON-u zrobił to na wieść o śmierci generała w obawie o swoje życie. Twierdził, że ktoś mógł zabić Petelickiego, bo zbyt dużo wiedział i zbyt dużo mówił. Wersję o odebraniu sobie życia podważał też publicysta Piotr Woyciechowski. - Prokuratura była ślepa na otoczenie biznesowe generała i nie dokonała żadnych czynności śledczych w celu weryfikacji, czy z tamtego kierunku nie pojawiły się jakiś zagrożenia - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Strzał z broni padł z bliskiej odległości, a na pistolecie generała technicy znaleźli odcisk jego palca. Sekcja zwłok generała nie wykazała na jego ciele żadnych śladów walki, a w organizmie leków i środków chemicznych. Jednak badania przeprowadzono dopiero dwa dni po śmierci Petelickiego, bo zakład medycyny sądowej nie pracował w weekendy. Po takim czasie niektóre substancje są już niewykrywalne.

W dniu śmierci Petelickiego jego żona dwa razy schodziła do garażu. Za pierwszym nie dostrzegła niczego podejrzanego. Dopiero kilka godzin później zobaczyła krew i zwłoki. Według śledczych nie podeszła wystarczająco blisko. Dla niektórych jest to jednak dowód na to, że zwłok tam jeszcze nie było.

Agnieszka Petelicka wyznała w wywiadzie dla Polska news Plus, że kilka dni przed śmiercią doszło do dziwnej sytuacji. - Byłam już w sypialni, czytałam książkę. Mąż wszedł i zakomunikował: „Odejdę w sposób honorowy”. Były to dla mnie tak absurdalne słowa, że nawet nie chciałam rozwijać tego tematu – czytamy w artykule z 2019 r. Wojskowy mógł więc myśleć o odebraniu sobie życia. Śledczy doszli do wniosku, że zrobił to pod wpływem impulsu. Powody? Frustracja i niemoc z powodu sytuacji w kraju i tego, jak polskie władze zareagowały po tragedii w Smoleńsku. Uważał, że państwo zupełnie nie zdało wtedy egzaminu. Po za tym nie szło mu w życiu zawodowym. Kilka miesięcy wcześniej rozwiązał umowę z firmą doradczą Ernst & Young. Czy gen. Petelicki rzeczywiście postanowił „odejść z honorem”? Prawdę znał wyłącznie on sam.

Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają