Trzyosobowa rodzina, której ciała znaleziono dwa dni przed Wigilią Bożego Narodzenia w mieszkaniu przy ul. Sienkiewicza w Siedlcach zmarła naturalnie - wynika z ustaleń reportera Super Expressu. Wyniki sekcji zwłok nie pozostawiają wątpliwości, że wszyscy członkowie rodziny zmarli na włókniejące zapalenie płuc, charakterystyczne dla koronawirusa.
Odpowiedź na pytania dotyczące przyczyn śmierci rodziny z Siedlec dała sekcja zwłok, a konkretniej - wyniki badań fragmentów narządów wewnętrznych. Zostały one pobrane z ciał Henryki R. (85 l.) i jej dwóch synów - Roman R. (64 l.) i Krzysztof R. (60 l.). Jeszcze do niedawna wiadomo było, że pierwszy zmarł Krzysztof R., a przyczyną jego śmierci było zapalenie płuc. Kilka dni później doszło do śmierci jego brata i mamy. Z opinii patomorfologa wynika, że przyczyną śmierci całej trójki była przewlekła niewydolność płuc.
- Podczas prowadzonego postępowania udało się nam wykluczyć udział osób trzecich w zdarzeniu, co oznacza, że nikt nie przyczynił się do śmierci rodziny. Przyczyną zgony była niewydolność wielonarządowa w przebiegu wstrząsu septycznego spowodowanego zlewnym włókniejącym śródmiąższowym zapaleniem płuc - mówi w rozmowie z Super Expressem Katarzyna Wąsak, prokurator rejonowy z Siedlec.
Przeprowadzone śledztwo w sprawie nie dało jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego trzy osoby zmarły w swoich łóżkach w kilkudniowych odstępach. Czy zwracały się o pomoc, gdy dopadła ich zaraza? Dlaczego śmiercią pierwszego członka rodziny nie zainteresowali się inni? Na te pytania już nigdy nie uzyskamy odpowiedzi, bo zmarli zabrali je ze sobą do grobu. - Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone - mówi nam prokurator Katarzyna Wąsak.
Makabra w Siedlcach. Trzy ciała w jednym mieszkaniu
Do znalezienia zwłok matki i dwóch dorosłych synów doszło dwa dni przed Wigilią Bożego Narodzenia w ubiegłym roku w jednym z siedleckich bloków. Wtedy to sąsiedzi zaniepokojeni tym, że przez kilka dni nie widzieli żadnego członka rodziny, powiadomili policję. Gdy do mieszkania na trzecim piętrze przez okno weszli strażacy, dokonali potwornego odkrycia. W każdym pokoju na wersalce leżało jedno rozkładające się od kilku dni ciało.
Niedługo później ustalono, że ofiary to 85-letnia Henryka R. oraz jej synowie - 64-letni Roman R. i 60-letni Krzysztof R.