Ci, którzy poszli wczoraj do urn, powody mieli różne. - Głosowałem przeciw prezydent, bo nie mogę znieść tego, że wydaje publiczne pieniądze na nagrody za ograniczone zdolności swoich pracowników - mówił Mirosław Siemiewacki (29 l.) z Saskiej Kępy. Inni głosowali za odwołaniem z powodu niedotrzymanych obietnic i nadużytego zaufania. Jeszcze inni, by pokazać, że demokracja działa.
Obejrzyj. Warto: Najśmieszniejsze memy po referendum
Zwolenników Hanny Gronkiewicz-Waltz (61 l.) wśród głosujących było mało. - Jestem zadowolona z jej prezydentury, podoba mi się taka Warszawa, jaką stworzyła - mówiła Krysia Ćwiertniewska (32 l.), która głosowała na Pradze-Północ. Jej mąż Vincent Mahroug (34 l.) potwierdził, że mamy być z czego dumni. - Mieszkam tu od 10 lat i widzę, jak wiele się zmieniło. W pobliżu komisji wyborczych można było również spotkać osoby, które omijały je szerokim łukiem. - Nie idę głosować w referendum, to marnowanie pieniędzy - powiedziała Natalia Matusiak (24 l.).
Zobacz: 100-procentowa frekwencja była na parkingach przed marketami
Samo głosowanie przebiegło spokojnie. Nie licząc dwóch małych incydentów. W komisji nr 156 przy ul. Barcelońskiej 8 jedna z mieszkanek rozdawała przedreferendalną gazetę Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Wezwana policja obejrzała broszury i nie stwierdziła w nich jednak treści łamiących ciszę. Przy ul. Smoczej inna mieszkanka wykrzyczała członkom komisji, że "wie, z jakiej są partii". Na ich żądanie szybko jednak wyszła z lokalu.