To było mocne przeżycie, szczególnie dla rodziny zamordowanego Aleksandra P. Bliscy ze łzami w oczach przysłuchiwali się nagranym rok temu wyznaniom oskarżonego o zabójstwo 86-latka Grzegorza R. Pierwszy film zatytułowany był "Warszawa" i został nagrany w mieszkaniu nr 54 przy ul. Konstancińskiej 2. Grzegorz opowiadał, jak 5 maja 2014 zwabił emerytowanego agenta nieruchomości do mieszkania, które rzekomo chciał sprzedać.
- Obejrzeliśmy lokal i usiedliśmy przy stoliku. Wtedy dostałem od Moniki SMS, że mam go zabrać jeszcze do łazienki, powiedzieć, że coś tam śmierdzi. Gdy poszedł w kierunku korytarza, ona wyskoczyła z butelką i uderzyła go w głowę. Potem podcięła mu gardło i ten pan się przewrócił - mówił 20-latek i pokazywał na manekinie, jak dokładnie wyglądały ostatnie chwile Aleksandra P. - On się jeszcze przez chwilę ruszał, a wokół niego rosła kałuża krwi. Monika przeszukała go, wyjęła mu z kieszeni około 2 tysięcy złotych, klucze do mieszkania i trzy telefony. Potem przykryła go kołdrą i poszliśmy do centrum handlowego Sadyba, by kupić walizkę na zwłoki - wyznał Grzegorz R. i dodał: - Pytałem, czemu to zrobiła. Powiedziała, że zamierza przejąć jego mieszkania w centrum Warszawy i z kimś się już na nie dogadała. Twierdziła, że nie pierwszy raz zabiła człowieka - zeznał wspólnik.
Kolejny film nagrany był we Wróblewie, 120 km od Warszawy. Tam Grzegorz R. pokazywał, gdzie wywieźli spakowane w walizkę ciało, jak kopali rękoma dół dla Aleksandra P., a później Monika A. jeździła po grobie autem, żeby ugnieść ziemię. Ostatni film z wizji lokalnej nagrany był pod Płońskiem. Para zwyrodnialców tydzień po zabójstwie wykopała zwłoki we Wróblewie i wywiozła je do Zaborowa. - Monika wyrzuciła zwłoki w walizce, położyła je na trawie i pojechaliśmy po benzynę. Później zrobiła kilka zdjęć telefonem, polała zwłoki paliwem i podpaliła. Kazała mi dokładać leżącej obok papy, żeby lepiej się paliło. Po dwóch godzinach została tylko czaszka i parę kości. Wtedy odjechaliśmy - powiedział Grzegorz i nagranie się urwało.
A co z wersją Moniki? - Nie robiliśmy z nią wizji lokalnej, bo ona od początku przedstawiała niewiarygodną wersję wydarzeń. Twierdziła, że w ogóle jej nie było na miejscu wydarzeń - mówił prokurator. Ale to właśnie Monikę A. kryminalni zatrzymali w mieszkaniu Aleksandra P. przy Marszałkowskiej, które zdążyła na siebie przepisać. I na jej komputerze były zdjęcia zwłok 86-latka w folderze o nazwie "Stary". Kolejna rozprawa za tydzień.
Zobacz: Warszawa: Nożownicy idą za kraty na 25 lat
Czytaj: Weekend bez Łodygowej
Najlepsze wideo: tv.se.pl