Przenikliwy, mroźny wiatr i dotkliwy ziąb, marznące nosy, skostniałe z zimna palce i czerwone policzki to codzienność tysięcy osób. Ale większość przebywa na mrozie tylko kilkanaście minut, szybkim krokiem idąc rano do pracy lub po południu do domu. Są jednak tacy, którzy pracują na mrozie.
Włodzimierz Poddenek (46 l.) jako "pan lizak" codziennie przeprowadza przez jezdnię dzieci ze szkoły na ul. Redutowej. Mróz czy nie, on musi być na posterunku, żeby uczniowie bezpiecznie dotarli na lekcje. - Jak jest początek albo koniec lekcji, to mam dużo ruchu, chodzę po pasach i nawet zimna nie czuję - mówi. - A kiedy muszę dłużej postać, po prostu się gimnastykuję. Robię przysiady albo wymachy rąk i nóg - dodaje.
Patrz także: Czy warto myć samochód w taki mróz?
Są też inne sprawdzone patenty na mróz. Ryszard Matysiak (62 l.), pilnujący parkingu na Bemowie, rozgrzewa się gorącą herbatką. - Nie ma to jak gorąca herbata - zapewnia i na potwierdzenie swoich słów nalewa sobie wielki kubek parującego napoju.
Kiedy na dworze jest lodowato nie wystarczy jesienna kurtka i byle jakie buty. - Mam na sobie cztery warstwy ubrań - mówi Maciej Wereszczyński (25 l.), inżynier z budowy Stadionu Narodowego.
Zima dokucza wszystkim, a mrozy mają potrwać co najmniej do czwartku. A wtedy znów spadnie śnieg.