Chwilę po godz. 4 mieszkańców ul. Kasprowicza zbudził dźwięk strażackich syren, a noc rozjaśniła ogromna łuna ognia. Palił się dach w hipermarkecie Lidl. Ogień pojawił się w części magazynowej i błyskawicznie zaczął rozprzestrzeniać się na cały sklep. – Obudziła mnie przestraszona żona. Wyszliśmy na taras i zobaczyliśmy potężne płomienie. Ogień był tak duży, że dochodził prawie do piątego piętra – opowiada Jan Smólski (65 l.). Pożar odkrył jeden z pracowników Lidla. łącznie na nocnej zmianie było ich czterech. Wszyscy wyszli z budynku o własnych siłach.
– Do akcji skierowaliśmy 25 zastępów. Po dotarciu na miejsce pierwszych jednostek okazało się, że magazyn sklepu jest już cały w ogniu, a dach budynku uległ zawaleniu – informował mł. kpt. Michał Skrzypa z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Płomienie bardzo szybko przedostawały się na sklep. Ogień nie malał przez dwie godziny. Strażacy walczyli, by uratować pozostałą część hipermarketu. Sytuacja została opanowana dopiero ok. godz. 7. Na szczęście nikt w pożarze nie ucierpiał.
Po południu na miejscu pojawili się biegli z zakresu pożarnictwa i inspektorzy nadzoru budowlanego, którzy wspólnie z właścicielem obiektu sprawdzali cały obiekt. Jak doszło do pożaru? Wyjaśnią to specjaliści. Na razie nikt nie chce spekulować o przyczynach.