Patryk D. nie został zatrzymany od razu w nocy po wypadku. Dopiero dwa dni później do luksusowego apartamentu przy ul. Grzybowskiej, który wynajmował 27-latek, weszły dwie grupy policjantów. - Zatrzymaliśmy go na Woli. Pukaliśmy do drzwi, ale nikt nie otworzył. W końcu weszliśmy do mieszkania za jakąś kobietą – zeznał przed śródmiejskim sądem rejonowym jeden z policjantów biorących wtedy udział w interwencji. Inny nic z akcji nie pamiętał. Na poprzednich rozprawach funkcjonariusze mówili, że w chwili zatrzymania Patryk był zdenerwowany i znaleźli w mieszkaniu narkotyki. Jednak dwa testy na obecność środków odurzających w organizmie Patryka D. dały wynik negatywny.
Obrońcy oskarżonego dociekali więc w czwartek, kto w policji podjął decyzję o przeszukaniu mieszkania i zatrzymaniu Patryka. I dlaczego pojawiły się tam aż dwie załogi. Jeden z funkcjonariuszy mówił, że przeszukali mieszkanie na wyraźne polecenie przełożonych. - Nie przypominam sobie, żebym wydawał w tej sprawie polecenie zatrzymania podejrzanego i przeszukania mieszkania – zeznał oficer operacyjny śródmiejskiej policji. W związku z niejasnościami adwokaci zawnioskowali do sądu o dostarczenie wszelkich dokumentów z policji w których mowa o zatrzymaniu Partyka D. Chce w ten sposób wyjaśnić, czy policjanci działali zgodnie z prawem. Następna rozprawa w połowie grudnia.
Patryk D. Jak doszło do tragicznego wypadku?
Na łamach "Super Expressu" pisaliśmy już o tragedii, która rozegrała się na ul. Marszałkowskiej. 21 lipca 2021 r. Emil Z. wszedł na jezdnię. W tym momencie rozpędzone porsche zmiotło go z drogi. Późniejsze badania wykazały, że pieszy w chwili śmierci był pod wpływem alkoholu. Rodzina Patryka D. ufundowała pomnik na grobie tragicznie zmarłego.