- Wybiegłem na korytarz. Zobaczyłem że pali się mieszkanie mojego sąsiada. Ogień objął sufit klatki. Zacząłem pukać do drzwi innych lokatorów, by ich obudzić – opowiada Marco Omelyash.
W tym samym czasie z płonącego mieszkania próbował wydostać się mężczyzna. - Obudziło mnie ogromne uderzenie ciepła. Zobaczyłem, że palą się drzwi i szafy. Próbowałem je gasić, ale ogień był zbyt duży. Uciekłem do łazienki, jednak szybko dotarło do mnie że to pułapka. Wbiegłem z powrotem do pokoju i wyszedłem na okno. Próbowałem wejść na gzyms kamienicy. Kiedy poczułem, że kręci mi się w głowie, chwyciłem za kołdrę i wybiegłem przez płonące drzwi– opowiadał w rozmowie z "Super Expressem".
Spłonęły wszystkie jego rzeczy – w tym dokumenty i klucze do taksówki, na której pracuje. Nadzór budowlany zakazał wstępu do mieszkania. Również sąsiadom z góry, którym ogień stopił okna.
CZYTAJ TEŻ: Absurdalne opłaty za windy. Spółdzielnia UDERZA w biednych emerytów
- Cztery osoby które podtruły się dymem wymagały pomocy pogotowia ratunkowego. Na miejscu pracowało pięć naszych jednostek, które gasiły ogień z klatki schodowej i z drabiny – podsumował Maciej Jabłoński ze stołecznej straży pożarnej.