Ekipa prezydenta Rafała Trzaskowskiego jest przekonana, że stworzyła wizjonerski dokument, określający kierunki rozwoju miasta na kolejne trzy dekady. Jednak „Studium…” wywołało największy chyba w ostatnich latach protest właścicieli działek na obrzeżach Warszawy a być może także falę spekulacji gruntami. Prezydent przyznał, że odkłada „Studium” do szuflady, ale oficjalnej decyzji Rady Warszawy o zakończeniu prac nie ma. O skutkach „Studium”, społecznym niepokoju i błędach ratusza mówi nam architekt Małgorzata Rapacka z nowo utworzonego Porozumienia „Ludność Warszawy” zawiązanego przez pokrzywdzonych warszawiaków.
Izabela Kraj "Super Express": Porozumienie „Ludność Warszawy” zrodziło się z …
Małgorzata Rapacka: Z buntu
Buntu przeciwko czemu?
Przeciwko zapisom w przygotowywanym przez siedem lat przez stołecznych urzędników „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Warszawy do 2050 r.” i przeciwko brakowi faktycznej reakcji urzędników ratusza na uwagi zgłaszane przez mieszkańców niemal wszystkich dzielnic, czyli po prostu brakowi komunikacji z ratuszem.
Dlaczego porozumienie ma być skuteczniejsze niż dotychczasowe wystąpienia i protesty poszczególnych komitetów czy stowarzyszeń?
Ponieważ to głos zbiorowy, a więc silniejszy, bardziej słyszalny. 15 stowarzyszeń i komitetów społecznych z Wawra, Bielan, Ursusa, Włoch, Mokotowa czy Żoliborza skupiło się w „ Porozumieniu…”, które ma reprezentować osoby, których własność jest zagrożona zapisami „Studium”. A liczba tych osób idzie już w tysiące!
Stała się rzecz niebywała!
Przykład takiej problematycznej sytuacji poproszę...
Problem własności występuje choćby na Bielanach. Las Młociński, to 200-hektarowy obszar stanowiący kilkadziesiąt działek, które są własnością hipoteczną prywatnych osób. Te osoby w latach 50. ubiegłego wieku, mając działki budowlane, zostały pozbawione prawa decydowania o nich, bez żadnego odszkodowania, gdyż urzędnicy uznali z dnia na dzień, że tam będzie las. Dziś nikt z tych właścicieli nie polemizuje z tym, że na ich dawnych działkach budowlanych rosną drzewa. Stała się rzecz w tym kraju niebywała, bo wszyscy właściciele zgadzają się, by scalić te działki w jedno! Łatwiej byłoby zarządcy inwestować choćby w ścieżki rowerowe i utrzymywać. Ale przez pięć lat prezydent Rafał Trzaskowski nie chciał się z nami spotkać. A gdy zaproponowaliśmy pomysł wiceprezydentowi, odpowiedź była negatywna. Efekt jest taki, że las niszczeje, ogromna liczba drzew została wycięta pod gazociąg, przebiega tamtędy bagnista smródka czyli Kanał Młociński, a w pobliskiej Puszczy Kampinoskiej inwestuje się więcej niż w otulinie na Młocinach. Ten przykład jest historyczny, który mógł być naprawiony, a okazało się że w Studium narosło wiele nowych, analogicznych naruszeń praw własności. I takich przypadków jest w mieście bardzo dużo, jak się okazuje np. w Wilanowie, Wawrze czy Białołęce.
Kiedy się okazało?
Raptem kilka miesięcy temu, gdy wyłożono do publicznego wglądu „Studium…". Paradoksalnie wtedy ludzi z problemami własnościowymi w stolicy nie ubyło, a wręcz przybyło! W Wawrze, w Wilanowie, we Włochach, czy Wesołej i Ursusie właściciele działek nie wytrzymali i zaczął się bunt przeciwko wyznaczonej w tym dokumencie tzw. granicy urbanizacji. Bo nagle mieszkańcy usłyszeli i zobaczyli na mapach przygotowanych przez urzędników, że na ich działkach, kupionych zgodnie z prawem pod budowę domów, w dużej części z planami miejscowymi, teraz miasto chce wprowadzać zieleń publiczną! Jeśli „Studium…” weszłoby w życie, ludzie - tak jak ci na Młocinach w czasach PRL - z dnia na dzień straciliby prawo do decydowania o swoich działkach. Na Mokotowie, Ochocie czy Włochach dochodzi jeszcze problem ogródków działkowych. Ludzie zaczęli gromadzić się w komitetach w dzielnicach, uzbrajać w prawników i architektów, by nie być samemu w walce o swoją własność. "Studium" spowodowało stan zagrożenia. Zaczęły się dziwne wizyty i telefony różnych naciągaczy i spekulantów.
Pojawili się oszuści i spekulanci
Już ruszyli oszuści?
Niestety mamy sygnały, że do ludzi dzwonią jakieś osoby, które straszą planami ratusza i proponują szybkie odkupienie działki. Reprywatyzacja i dekret Bieruta to pikuś przy tym, co się teraz może dziać! Do metody oszustw "na wnuczka", czy "na prokuratora" dojdzie metoda wyłudzania tanio gruntów "na studium". I my próbujemy się przed tym bronić.
Łatwo jednak powiedzieć „nie dam, to moje", trudniej jest wyważyć interesy miasta jako całości, które zgodnie z przepisami musi mieć cześć terenów zielonych, a dziś ich nie ma. Mieszkańcy też chcą parków i drzew, chcą oddychać, nie tylko żyć w betonie i przy asfalcie. Jak to pogodzić?
Da się! Naprawdę się da. Tylko trzeba rozmawiać. A w sprawie „Studium” żadnego kontaktu z miastem nie ma! My jako Porozumienie gotowi jesteśmy proponować konkretne rozwiązania niemal kilometr po kilometrze w oparciu o przepisy, a nie na zasadzie „A jezioro zrobimy tutaj” - jak w filmie Barei. Na marginesie powiem, że nikt z czynnych urbanistów nie uczestniczył w tworzeniu tego „Studium”. Ten dokument tworzyli w dużej mierze sami urzędnicy. Stąd być może po części ta awantura. Ponadto, dlaczego prezydent Warszawy nie planuje miasta w ramach aglomeracji, tylko ściśle w granicach Warszawy?
A to już problem ustroju Warszawy.
Otóż to. Proponujemy więc wrócić także do dyskusji o ustroju i ułatwić strategiczne planowanie rozwoju miasta. Dziś w ratuszu nikt zdaje się o tym nie myśli. Zamyka się w swoich granicach i nieważne co dalej, za płotem, gdzie np. Warszawa przechodzi płynnie w Łomianki. Szukaliśmy już ratunku u wojewody. Mamy nadzieję, że nie potraktuje sprawy wyłącznie w kategoriach politycznych. Ale czujemy niestety, że dziś wszelka krytyka pracy ratusza i decyzji podejmowanych w urzędzie miasta jest odbierana jako atak polityczny. A to bzdura i absurd! Większość ludzi, która chce budować domy na zakupionych za ciężkie pieniądze działkach, nie należy do PiS czy PO i chce, by - niezależnie od tego kto rządzi Warszawą - było przestrzegane prawo, by to prawo było stabilne, perspektywiczne, ciągłe a nie zmieniane z dnia na dzień. A z drugiej strony, dlaczego wciąż nie ma miejscowych planów zagospodarowania? Niektóre plany powstają 20 lat?! Który plan powstaje od 20 lat? A choćby dla rejonu ul. Chłodnej. W 2004 roku przystąpiono do sporządzenia projektu planu. W 2014 r. zebrano uwagi i docelowej wersji planu ma do dziś. To jest perspektywiczne planowanie?
Radni zakończą prace nad Studium?
Rada Warszawy chce jednak zakończenia prac nad „Studium”…
To nas bardzo cieszy, czekamy na decyzję, ale to nie kończy sprawy i problemów. Ponieważ zgodnie z dotychczasowymi deklaracjami przedstawicieli ratusza zapisy „Studium” miałyby być przeniesione do „Planu ogólnego”. I przeciwko temu protestujemy. Nie chcemy, by ratusz powtarzał w nim zapisy krzywdzące ludzi. My nie chcemy politycznego szufladkowania i awantur. Chcemy rozmawiać o konkretnych rozwiązaniach, by „Plan ogólny” nie był dokumentem tak aroganckim i konfliktogennym jak projekt „Studium” i by zapisy planu nie pozbawiały tysięcy ludzi praw do majątku. Czy to naprawdę w cywilizowanym świecie tak dużo?
A jeśli miasto pomysł odrzuci?
Polityka miasta polegająca na „dogęszczaniu” istniejącej zabudowy kosztem ostatnich enklaw zieleni w centrum Warszawy i bilansowaniu brakującej powierzchni biologicznie czynnej na prywatnych terenach Wawra, Białołęki, Wilanowa, Bielan i Ursynowa nie ma i nie będzie miała społecznej akceptacji. Jeśli miasto nadal nie zechce włączyć nas w proces tworzenia planu, przygotujemy się w tej sprawie do obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Rada powinna rozważyć, że zbliżają się wybory i tak duży ruch społeczny na pewno wyrazi swój głos. My się po prostu nie pozwolimy odrzucić.
****
Małgorzata Rapacka, architekt, laureatka nagrody publiczności w konkursie FutuWawa 2021 za projekt „Miejski Las Użytkowy”, była wiceszefowa Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta