Choć pączki można było kupić niemal wszędzie, by dostać te najsmaczniejsze w stolicy, trzeba było odstać w kolejkach do ulubionych cukierni co najmniej 2 godziny. Przy Górczewskiej - tradycyjnie już - pierwsi mieszkańcy ustawiali się wczoraj po godz. 4. I przez cały dzień ogonek nie malał. W najlepszych momentach liczył "tylko" około 80 osób.
Kolejna kolejka gigant ustawiła się przy Chmielnej. - Najbardziej męczące są przestoje na smażenie kolejnej porcji pączków. Ale stałam, bo tu mam gwarancję, że są świeże, cieplutkie, pachnące - zachwala Urszula Kowalik (40 l.), która odczekała wczoraj w tej kolejce 2,5 godziny.
Kupiła od razu 20 sztuk. - Dziesięć do pracy i tyle samo do domu. Pączkowa uczta będzie dla mnie trwać cały dzień - śmieje się pani Urszula.