W pociągu, którym jechała pani Urena, podróżowało blisko 500 osób. Po odprawie przeprowadzonej przez Straż Graniczną na pierwszej stacji po polskiej stronie, większość pasażerów wyszła na peron, żeby zjeść posiłek przygotowany przez wolontariuszy.
Jedną z osób, które na chwilę wysiadły, by się posilić, była Maria, młoda mama. Kobieta zdradziła, że przyjechała z Kijowa ze swoją mamą i siostrą oraz z dwiema córkami. Diana ma prawie dwa lata, a Amelia niecałe cztery. Siedząc na peronie, Maria karmiła córki zupą przyniesioną przez wolontariuszy.
Kobieta wyjaśniła, że musiała wyjechać, bo w Kijowie jest niebezpiecznie i w sklepach zaczyna brakować podstawowych produktów. Nie wie, co będzie dalej, bo w Polsce nie zna nikogo.
Polecany artykuł:
Kolejny, 17-letni uciekinier Iwan dramatycznie opisał sytuację w Kijowie. – Bombardują, strzelają, a mieszkańcy śpią w metrze i czekają. Jest strasznie, po prostu strasznie – opowiedział. Na Ukrainie zostawił ojca, dziadka i babcię. – Babcia nie chciała jechać. Nie dała się namówić – wyjaśnił. Powiedział, że w Polsce uczył się w technikum, na Ukrainie prawie skończył szkołę i chce pójść na studia.
Polecany artykuł:
Uchodźcy z Ukrainy mówili, że pociąg wyjechał z Kijowa w poniedziałek wieczorem, 28 lutego. – Dużo osób chciało się do niego dostać – powiedziała Irena Braczyk, emerytowana ekonomistka. Dodała, że podczas wyjazdu pociągu ze stolicy Ukrainy, słyszała eksplozje i syreny.
– Z Kijowa jechałam na korytarzu i tam spałam. Obok było dużo małych dzieci. Nie było gdzie nogi postawić. Ale byłam szczęśliwa, bo wielu osobom nie udało się dostać do wagonu – wyznała pani Irena. Emerytka dobrze zna polski, bo jej ojciec był Polakiem i sama posiada Kartę Polaka. Jej mąż został w Kijowie.
– Mój mąż przedwczoraj trzy godziny stał w kolejce za produktami. Mało sklepów pracuje. Jest godzina policyjna i tworzą się kolejki – wyjaśniła. Wyznała, że kiedy pociąg zatrzymał się na stacji w Dorohusku i zobaczyła Polaków, miała ze szczęścia łzy w oczach. – Tak jak Polska pomaga Ukrainie, to nikt nie pomaga – zauważyła wzruszona. Dodała, że zmierza do córki, która mieszka w Warszawie.