Warszawa. Krzysztof zmarł podczas operacji nosa
Sprawę opisuje Interwencja. Pan Krzysztof wraz z żoną Anną (42 l.) prowadzili wspólnie salon fryzjerski. To była ich pasja, jednak wszystko skończyło się tragicznie. - Musiałam nauczyć się żyć od nowa, nie wiem, skąd wzięłam siły. Zostałam z kredytem na dom. Więcej nieszczęść nie zniosę. Musiałam się leczyć psychiatrycznie, nie ukrywam – opowiada w rozmowie z Interwencją pani Anna.
Wszystko zaczęło się od chrapania. Pan Krzysztof żeby pozbyć się problemu zdecydował się na zabieg korekcji przegrody nosowej. Po dwóch latach oczekiwania zabieg miał zostać wykonany w w szpitalu w Międzylesiu. Operacja wymagała ogólnego znieczulenia. Podczas przygotowania do operacji doszło do dramatu. - Wyszła pani doktor do mnie i mówi, że mąż jest uczulony na narkozę, miał wstrząs, krótko był niedotleniony, ale jest młody i wyjdzie z tego. A za chwilę wyszedł rezydent, widać było, że był zszokowany, przerażony, powiedział mi, że jest mu bardzo przykro – mówi pogrążona w żałobie pani Anna.
Okazuje się, że gdy pan Krzysztof doznał wstrząsu lekarz z dwumiesięcznym stażem go zaintubował. Zrobił to źle i zamiast do tchawicy, włożył rurkę do przełyku. Pan i Anna twierdzi, że w tym czasie anestezjolog rozmawiała przez telefon. Pacjent trafił na OIOM. Mimo walki o jego życie zmarł po kilku miesiącach.
W konsekwencji dyrektor szpitala zwolnił lekarkę i zawiadomił prokuraturę. Anna G, usłyszała zarzuty, a sprawą zajmuje się też sąd lekarski. Anna G. do niczego się jednak nie przyznaje. Nie padło też słowo „przepraszam”.
Mimo zarzutów lekarka nie rozstała się z zawodem i nadal pracuje na kontrakcie w jednym ze szpitali w Warszawie. Jest zatrudniona jako lekarz kontraktowy, czyli de facto jako firma zewnętrzna. Nadmieniam, że pani doktor posiada aktywne prawo wykonywania zawodu” – przekazał przedstawiciel szpitala, w którym pracuje Anna G.